Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

 

Archiwum 

2007
2006


Rok 2008

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień


A
ktualności
 


wrzesień, a lato ciągle trwa... 

 

Wrzesień,  a lato ciągle trwa. Co prawda wieczory i poranki są chłodniejsze, ale za to dni... dużo słońca, czyste niebo, od czasu do czasu mała chmurka zakłóci jego nieskazitelny błękit. Temperatura - taka akuratna - powyżej 25 stopni. Ależ wspaniały mamy początek miesiąca. 

W ogródku większych zmian nie widać, może z wyjątkiem jednej - mamy zdecydowanie mniej komarów. Wreszcie można posiedzieć w ogródku, a w nim - coraz więcej zielonych zakątków.

Jedynie w nielicznych miejscach widać kolorowe akcenty, głównie w postaci  gromadek kosmosów.

kosmosy

Są nasturcje, nagietki, uczepy. W zasadzie dalej kwitną te same kwiaty co w poprzednim miesiącu, jednak wiele z nich swój najlepszy okres ma już za sobą. 

Jest też kilka niespodzianek. Ponownie zakwitły  dzwonki ogrodowe. Z reguły po zebraniu nasionek wyrywam je. W tym roku zapomniałam o kilku. Może nie są takie dorodne, jak w okresie kwitnienia, ale i tak cieszą oko. Po przeszło miesięcznej nieobecności znowu pojawiły się białe i bladoróżowe stokrotki, a także różowe kwiatuszki poziomki ozdobnej.

nasturcja uczep nasturcja
nagietek bratek dalia

poziomka

acidantera dwubarwna
stokrotka kurzyślad polny dzwonek rozchodnik okazały

Kończy się pierwsza dekada września, a wraz z nią piękne, upalne lato.  Z dnia na dzień temperatura znacznie spadła, o co najmniej 10 stopni. Ale i tak nie jest źle, w sumie miała z czego spadać. Ostatnio termometry odnotowały przeszło 30 stopni, a i kilka ostatnich nocy było również wyjątkowo ciepłych (18 stopni), a to naprawdę rzadkość o tej porze. Niemniej jesień nadchodzi. Oj, już niedługo zacznie się solidne sprzątanie. Najgorsze są ciągle opadające z drzew liście. Nie dość, że jest ich od groma, to jeszcze potrafią opadać tygodniami. Pod drzewami, ile by się nie grabiło, zawsze są. I tak, aż spadnie ostatni listek. Ale za to potem - zasłużony odpoczynek. 

10 września - bardzo przyjemna pogoda - 22 stopnie w cieniu, bezchmurne niebo. W powietrzu czuć leciutkie podmuchy wiatru. Cóż można chcieć więcej w ten wrześniowy dzień. Ja to może jeszcze bym chciała kilka udanych fotek. Ach, żeby tak trafić na jakiegoś fajnego robala. U nas jest ich jak na lekarstwo, chociaż czasami uda mi się coś "ustrzelić". Właśnie wczoraj trafiłam na długoskrzydlaka sierposza. Co prawda był trochę pokiereszowany - bez jednej nogi. Skrzydełka miał obsuszone na końcach. Ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

długoskrzydlak sierposz

W tym roku to było moje drugie spotkanie z tak dużym okazem. Pierwsze, niestety nie zaowocowało ani jednym zdjęciem. Akurat siedziałam w trawie i robiłam fotki malutkim chwaścikom. W koło cisza, spokój. Nagle coś dużego, zielonego skoczyło mi na aparat. To był on. Ale mnie zaskoczył. W końcu nie co dzień takie, bądź co bądź duże zwierzę wskakuje na obiektyw. Pierwsze co mi przyszło do głowy - pochwali się mężowi. Z wrażenia zupełnie zapomniałam, że to zielone stworzonko świetnie skacze i nie koniecznie będzie chciało siedzieć tak długo w jednym miejscu (na moim obiektywie). W połowie drogi pasikonik po prostu skoczył w trawę i tyle go widziałam. Może, gdybym nie biegła z nim do domu, tylko spokojnie posadziła w słonecznym miejscu, pewnie teraz miałabym sporo fotek. A okaz, muszę przyznać, był bardzo dorodny. Tak to jest, jak emocje biorą górę.

Coraz mniej modeli do fotografowania, a pogoda (światło) całkiem znośna. Chyba wyskoczymy na parę dni w Tatry. Zawsze to jakaś odmiana. Po powrocie nie omieszkam zamieścić trochę zdjęć z tego urokliwego regionu Polski. Żeby tylko światełko zagrało, bo bez niego... wiadomo... kiepściutkie fotki.

15 września - mamy jesień i to w najgorszym wydaniu. Temperatura oscyluje wokół 10-ciu stopni, niebo zasnute chmurami, wieje zimny nieprzyjemny wiatr. W powietrzu czuć wilgoć. Pewnie już niedługo będzie padać. Przed chwilą w TV zobaczyłam  co się dzieje w Zakopanem. Tam jeszcze gorzej, mówiąc krótko - Zakopane - zasypane... śniegiem. A my wczoraj stamtąd  wróciliśmy. W czasie naszego pobytu była całkiem znośna pogoda, choć mogłoby być odrobinę cieplej. W zasadzie tylko więcej słońca by się przydało, głównie z powodu zdjęć. Mimo tych niedogodności, niektóre fotki nawet nieźle wyszły.

Naszą wędrówkę po Tatrach  rozpoczęliśmy od Doliny Białego. Trasa stosunkowo krótka i łatwa, dobra na rozgrzewkę.

Dolin Białego

Po drodze zahaczyliśmy o Sarnią Skałę (1377m n.p.m.). Szczyt ten, dawniej znany pod nazwą Mała Świnica, leży w tatrzańskich reglach. Wznosi się ponad Dolinami: Strążyską, Białego i ku Dziurze. 

Mąż wszedł na najwyższy punkt i stamtąd podziwiał widoki - a jest co podziwiać. 
Na drugiej fotce dość nietypowe ujęcie Sarniej Skały, a to po to, żeby pokazać ile miejsca jest na jej szczycie i zachęcić do "wdrapania" się na nią.

Sarnia Skała

Szkoda tylko, że światełko nie za bardzo dopisało, to niestety przełożyło się bezpośrednio na jakość zdjęć. Sarnia Skała jest świetnym miejscem widokowym. Stąd doskonale widać panoramę leżącego u jej stóp Zakopanego, potężną północną ścianę Giewontu (1894 m n.p.m.). 

Widok z Sarniej Skały

Z Sarniej Skały zeszliśmy na Polanę Strążyską, ale jeszcze tuż przed nią odbiliśmy na Siklawicę. 

Siklawica to malowniczy wodospad położony w Dolinie Strążyskiej. 
Na drugim zdjęciu, tuż za mną, Polana Strążyska, a w oddali oczywiście Śpiący Rycerz.

Siklawica Dolina Strążyska

Powrót do domu Doliną Strążyską wzdłuż Strążyskiego Potoku.

To jedna z bardziej urokliwych dolin tatrzańskich. Jej zbocza porośnięte są gęstymi lasami. Na uwagę zasługują ciekawe formy skalne - Kominy Strążyskie.

Dolina Strążyska Komin Strążyski

Kolejna trasa prowadziła przez Nosala, Dolinę Olczyską i Jaszczurówkę. Tam też nie zabrakło widoków zapierających dech w piersi. Pogoda była zdecydowanie lepsza. Na niebie dość często gościło słońce, choć chmur nie brakowało. Tego dnia aura zmieniały się bardzo dynamicznie, co widać na zdjęciach. 

Nosal w dole widok na Kuźnice
Widok z Nosala Zejście z Nosala

 

Z Nosala prosto na Polanę Olczyską.

Polana Olczyska Potok Olczyski

A jak jest się w Tatrach, to nie sposób pominąć Morskiego Oka i Czarnego Stawu pod Rysami. 

Morskie Oko

Co tu dużo mówić, wystarczy popatrzeć - Morskie Oko, to jedno z piękniejszych miejsc Polskich Tatr.

Teraz czas ruszyć wyżej - nad Czarny Staw pod Rysami. 

Czarny Staw pod Rysami

Cały dzień towarzyszyła nam wspaniała pogoda, na dodatek oba stawy były prawie wyłącznie dla nas. Nawet nie zauważyliśmy jak szybko minął czas, dopiero zachodzące słońce przypomniało, że już najwyższa pora wracać.

Na koniec kolorowe akcenty Tatr. Mimo, że to połowa września, kwitnie jeszcze wiele roślin. Można je spotkać dosłownie wszędzie - na polanach, w lasach, nad potokami, stawami, między skałami. Robienie zdjęć, zwłaszcza na łące pełnej owiec, albo na szczycie skały, to dopiero frajda. 

Patrząc na  przepiękne tatrzańskie krajobrazy, majestatyczne góry, kryształowo czystą wodę w potokach i stawach, na malutkie i jakże urokliwe kwiatuszki czy owoce, mam ogromną ochotę wrócić tu wiosną, albo jeszcze wcześniej - w czasie złotej polskiej jesieni. Szkoda, że Tatry są tak daleko... i czasu ciągle brakuje...

22 września - właśnie zaczęła się kalendarzowa jesień. Niestety, aura zgotowała kiepskie powitanie nowej porze roku. Jest wilgotno, zimno - około 10-ciu stopni. Chmury bardzo szczelnie zakrywają niebo. Na dodatek cały czas pada deszcz. Taka pogoda utrzymuje się od połowy września... wesoło nie jest. 

dalia

W ogródku dużo roboty, zwłaszcza z trawą - ona wręcz krzyczy, żeby ją skosić. Krety i nornice też nieźle sobie poczynają - ogródek zryty okrutnie. Najgorsze jest to, że wzięły się za rabaty, na których mam tulipany. Dużo bym dała, żeby pozbyć się tych uciążliwych gryzoni.

        

Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

Powrót na stronę główną

Copyright H&W Krupińscy
Wszelkie prawa zastrzeżone