Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

 

Archiwum 

2008
2007
2006


Rok 2009

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień


A
ktualności
 


początek października nie zachwyca...

1 października to pogodowa mieszanka - chmurzyło się, padało, wiało, to znów przejaśniało się i świeciło słońce. A to wszystko za sprawą frontów atmosferycznych, w strefie których znalazła się Polska. Kolejne dni, to już poprawa pogody. Mam nadzieję, że niedługo będziemy cieszyć się złotą polską jesienią. 

4 października -  błękitne niebo, słońce, stosunkowo wysoka temperatura - to wszystko przegrało z wiejącym lodowatym, wiatrem. Nie ma co, pogoda nie rozpieszcza nas.

Do ogródka zawitała jesień. Przebarwiają się liście drzew owocowych i krzewów. Część z nich już opadła. 

Berberys w jesiennej szacie przybrany kropelkami rosy  przepięknie prezentuje się w promieniach słonecznych. Ach ta jesień, prawdziwa mistrzyni w  wyczarowywaniu barw.

berberys

Stopniowo znikają kolorowe akcenty w postaci języczki pomarańczowej, kosmosów, astrów. Kwitną jeszcze dalie, aksamitki, uczepy, smagliczki, nagietki, lwie paszcze, lobelie, werbeny.

Małych mieszkańców też coraz mniej. Na żółtych kwiatach uczepów widać głównie pszczoły. Jest też sporo kowali bezskrzydłych wygrzewających się na iglakach. Przy odrobinie szczęścia można trafić na ciekawy okaz motyla. W sumie mam kilka zdjęć owadów z naszego ogródka w jesiennej scenerii. Są też i z Gór Pieprzowych.

Niedawno byliśmy na Pieprzówkach. Teraz, kiedy liście drzew i krzewów przybierają wspaniałe barwy jesieni,  wyglądają bardzo urokliwie. 

Głównym celem naszej wyprawy było znalezienie modliszki zwyczajnej (Mantis rligiosa). Jest to gatunek bardzo rzadki i na dodatek ginący w Europie Środkowej.

Góry Pieprzowe

Wiedzieliśmy, że można ją spotkać na Pieprzówkach, w miejscach ciepłych, dobrze nasłonecznionych wśród niskiej roślinności i tam jej szukaliśmy. Niestety bez sukcesu. Modliszka, mimo swej dziennej aktywności, jest trudna do zauważenia, ponieważ przez większość czasu pozostaje w bezruchu. Dodatkowym utrudnieniem jest jej zielone ubarwienie stanowiące świetny kamuflaż. W tym roku się nie udało, może w przyszłym... ale póki co, spotkaliśmy innych mieszkańców tego osobliwego miejsca. Najogólniej rzecz ujmując ważki i koniki polne.

A teraz okazy z naszego ogródka.

Pierwszy to błyszczka spiżówka (Diachrysia chrysitis). Trochę poszperałam w Internecie i dowiedziałam się, że: motyle te chętnie przylatują do światła i kwiatów. Czasami można je zobaczyć w dzień siedzące na roślinach zielnych. Przepoczwarczenie następuje w luźnych, brązowych kokonach przyczepionych do roślin. Zimują w ściółce na wpół rozwinięte gąsienice. Samice składają żeberkowane jaja na spodzie roślin żywicielskich gąsienic. 

Naszą błyszczkę znalazłam wygrzewającą się na liściu winogrona.

błyszczka spiżówka

Zrobiłam jej kilka zdjęć, ale... ten liść... to ostre światło... 

Rozejrzałam się wkoło, w oko wpadł mi uschnięty liść smolinosa. Delikatnie podsunęłam go zwierzaczkowi. Było to trochę ryzykowne, bo w końcu ćma ma skrzydełka i gdy coś jej nie spasuje, nie zawaha się ich użyć. Na szczęście od razu przeszła na nowe miejsce. Znalazłam się w sytuacji dość komfortowej. Już nie byłam skazana tylko na liścia winogrona. Teraz mogłam przenieść ćmę gdzie chciałam. Oczywiście korzystałam z tej możliwości. Chodziłam z nią dobrą chwilę, szukając lepszego miejsca, a znalezienie takiego nie było łatwe. Zdjęcia robiłam późnym popołudniem i konieczne było doświetlenie modela.

błyszczka

Z pomocą przyszedł mi mąż. W jej pobliżu umieścił białą kartkę, która posłużyła jako blenda. Gwoli przypomnienia, blenda - ekran odblaskowy - służy do odbicia światła w celu uzyskania odpowiedniego oświetlenia fotografowanego obiektu.

Drugi motyl to latalec jesieniak (Ennomos autumnaria). 

W Polsce spotykany licznie w całym kraju, pojawia się w jednym pokoleniu - od połowy sierpnia do początku października.

latalec jesieniak

A co się dzieje, gdy spotkają się dwie pszczoły, które akurat nie są zajęte zbieraniem nektaru...

Pierwszy raz widziałam takie zaczepki, które niedługo później przerodziły się w niezłe przepychanki. W ruch poszły czułki, przednie odnóża i języczki. Momentami wyglądało to groźnie. W końcu jedna z nich, zapewne znudzona tym zajściem, odleciała. A tak swoją drogą, nie przypuszczałam, że pszczoły są takie waleczne, a raczej bitne. Choć, jak sobie pomyślę, co one robią z trutniami...

pszczoły

Gdy trutnie wywiążą się z zadania wyznaczonego im przez naturę, jakim jest kopulowanie z młodymi matkami pszczelimi, pszczoły robotnice wypędzają je poza rój i tam te biedaki, pozostawione same sobie giną. W kontekście takich zachowań, cóż znaczy taka drobna potyczka w wolnym od pracy czasie.

pszczoły

Żarty żartami, ale sami przyznajcie - jak nie ma nic do roboty, różne, niekoniecznie mądre rzeczy przychodzą do głowy. Nuda to największy nasz wróg, z czego nie zawsze zdajemy sobie sprawy...

14 października - ani złoty, ani słotny, tylko śnieżny z silnym wiatrem, temperaturą bliską zera. Pomyśleć, że tak narzekałam na początek miesiąca...

Ogródek w krótkim czasie przysypała gruba warstwa mokrego śniegu.

  

Gałęzie drzew owocowych ledwo wytrzymują jego ciężar.

Znacznie mniej szczęścia miały iglaki. Większość z nich powyginana do granic możliwości. Co najmniej trzy duże, przeszło pięciometrowe okazy nie wytrzymały naporu śniegu i złamały się. Jedynie świerki, jodły i cyprysy wyszły bez szwanku z tej śnieżnej nawałnicy.

A to dopiero pierwszy dzień takiej zimowej jesieni. Na dodatek prognozy pogody nie przewidują większych zmian jeszcze przez kilka dni, więc szkód może być znacznie więcej. Z ich usuwaniem trzeba będzie poczekać. Duża ilość śniegu i silny wiatr uniemożliwiają jakiekolwiek prace na bieżąco.

17 października - wróciła jesień, ale niestety brzydka, mokra, zimna, deszczowa. Teraz dokładnie widać w jakim stanie są nasze iglaki, a widok jest dość przygnębiający. Wysokie jałowce, tuje, już bez śnieżnego balastu, dalej powyginane. Próbowaliśmy je "prostować", ale bez rezultatu. Najbardziej szkoda mi naszego najstarszego jałowca. Może niezbyt urodziwy, ale... to nasz pierwszy posadzony iglaczek.

Już dość tych narzekań, pora ruszyć do ogródka, zwłaszcza, że pogoda bardziej łaskawa. Siekiery i sekatory w łapki i na iglaczki. Roboty huk, ale przecież człowiek nie tylko pracą żyje. W międzyczasie, tak ku pokrzepieniu serc pstryknęliśmy kilka fotek mieszkańcom naszego ogródka.

Trafiłam na nią podczas porządkowania iglaków. Właśnie podnosiłam gałąź, a tu spod niej wyleciało to małe stworzonko. Przez chwilę śledziłam ją wzrokiem. Gdy tylko usiadła na gałązce tui, pobiegłam po aparat. Oto ona, malutka ciemka dumnie prężąca pierś i jakże efektownie prezentująca skrzydełka.

ćma

Następna fota, to dopiero gratka - mszyca wybrała się na grzyby. A tak nawiasem mówiąc, jakich rozmiarów są mszyce wszyscy wiemy, a grzyby, no cóż, ich wielkość jest nieraz bardzo zaskakująca... 

Siedziała tam bardzo długo, a ja razem z nią, tyle że nie na tym grzybku mikroskopijnych rozmiarów, he he. Nie trudno się domyślić, co jeszcze robiłam - oczywiście foty. Robiłam je i robiła.

mszyca

W międzyczasie wpadłam na pomył zmiany tła na bardziej jesienne, bo w końcu jesień mamy. Tuż za grzybkiem położyłam ładnie przebarwiony liść z czereśni. I proszę, kolory złotej polskiej jesieni jak się patrzy (środkowa fota). A jak mszyce, to nie trudno zgadnąć, jakich zwierzaków u nas nie brakuje. 

biedronki

Nieraz wydaje mi się, że jest ich więcej niż mszyc...

Na pożółkłych liściach moreli znalazłam także spacerującego skakuna.

O skakunach pisałam już wcześniej w lipcowych aktualnościach zeszłego roku, więc nie będę się powtarzać. Dodam tylko, że są to małe pająki. Na jednym ze zdjęć skakun siedzi na ogonku liścia moreli. Myślę, że to dobry punkt odniesienia i daje jasny obraz rzeczywistej wielkości tych owadów.

skakun 

I na koniec jeszcze zdjęcie chrząszcza i pluskwiaków.

oprzędzik (Sitona gressorius) wtyk straszyk kowal bezskrzydły glinik lulkarz

Październik dobiega końca, a jaki był - wyjątkowo paskudny. Ani śladu złotej polskiej jesieni, tylko deszcz, wiatr i ciężkie, grube chmurzyska. Nie pamiętam tak brzydkiego października. Jedyna odmiana to kilka słonecznych chwil na początku i pod koniec miesiąca i trzydniowa zima w jego środku. Gdyby nie szkody jakie wyrządził śnieg, w ogródku byłoby naprawdę pięknie. W sumie sama nie wiem co lepsze, czy słotna jesień, czy zima z ciężkim, mokrym śniegiem. Oj nie udał nam się październik 2009. Niedługo listopad, może aura zrobi niespodziankę i podeśle nam złotą polską jesień choć na kilka dni... kto wie...

         

Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

Powrót na stronę główną

Copyright H&W Krupińscy
Wszelkie prawa zastrzeżone