luty - wiosna tuż
tuż
Początek
lutego - ciąg dalszy łagodnej zimy, a może to już przedwiośnie.
Temperatura w dzień dodatnia, ale bliska zera, w nocy i nad ranem
jeszcze
kilkustopniowy mróz. Ziemia w dalszym ciągu zamarznięta. Zza chmur zaczyna nieśmiało
wyglądać słońce - oj bardzo nieśmiało.
Moje
"domowe" tulipany są takie wysmukłe. W zeszłym
roku o tej porze już kwitły, a w tym... hm, będę
musiała uzbroić się w cierpliwość.
|
|
tulipany
|
|
Mocne słońce sprawia, że na dworze robi się coraz cieplej, a
to znak, że już pora zakończyć leniuchowanie i zabrać się za
ogródek.
Dobrze jest przyjrzeć się drzewom i krzewom z
sekatorem w ręce. Już teraz możemy zacząć ich
przycinanie, którego efektem będzie roślina pozbawiona wszystkich uszkodzonych,
chorych gałęzi. Pamiętamy również o usunięciu gałęzi krzyżujących się i rosnących do
środka drzewa lub krzewu. |
|
Aby
rośliny dobrze się
rozkrzewiały trzeba skrócić wszystkie ich pędy. Zabieg
ten nie dotyczy krzewów kwitnących przed rozwojem liści na ubiegłorocznych pędach
(np. forsycja).
Nie
zapominamy także o iglakach. Po ciężkim zimowym okresie,
gdy tylko ziemia rozmarznie warto zasilić je odpowiednim nawozem.
7
lutego - zawitała wiosna. Dużo słońca, mało chmurek,
temperatura około 10 stopni, w słońcu nawet 26. To pierwszy taki ciepły dzień w tym miesiącu. Grzechem byłoby siedzieć w
domu, gdy na dworze tak pięknie. Wzięłam aparat i ruszyłam na łowy.
Ogródek o tej porze wygląda, mówiąc oględnie, mało
atrakcyjnie...
za to
źdźbła
mchu przystrojone kropelkami ładnie wyglądają.
|
|
A
jak jeszcze znajdzie się w nich biedronkę, albo muszkę...
11
lutego - pierwszy śnieg, pierwszy tulipan...
Koniec
pierwszej dekady miesiąca - wróciła zima, ale jakaś taka posępna.
Niebo szczelnie zakryte chmurami. Temperatura bliska zera - w dzień
bardziej powyżej jak poniżej. W takim okresie łatwo o przeziębienie,
grypę. Pamiętajmy o tym i szczególnie teraz dbajmy o
siebie.
Spadł pierwszy śnieg w tym miesiącu,
jednak utrzymał się bardzo krótko. Dodatnia temperatura
zrobiła swoje. Już po południu nie było po nim ani śladu. Mam nadzieję,
że to już ostatnie podrygi zimy, choć mówiąc szczerze
marzy mi się fotka przebiśniegów przebijających się
przez bieluśki śnieg.
|
|
Rozkwitł
pierwszy tulipan - w domu oczywiście.
Rozkwitł
pierwszy tulipan (w domu oczywiście). Wreszcie
doczekałam się. Okaz jak na razie skromnych rozmiarów, ale w taki
pochmurny, smutny dzień i tak cieszy podwójnie. Pewnie
jutro, najdalej pojutrze rozkwitną nowe. Żeby tak trochę więcej światła
było, może udałoby mi się zrobić
trochę lepsze fotki, ale pewności nie mam...
|
|
tulipan
|
|
Następnego
dnia pogodowa powtórka z rozrywki. Rano znowu
przywitały nas zimowe, śnieżne klimaty. I tak jak wczoraj, również
dzisiaj termometr pokazywał dodatnią temperaturę. Ale nie
ma co się cieszyć.
Prognozy nie są takie wiosenne,
jakby się wydawało. Idzie ochłodzenie. W przyszłym
tygodniu spodziewane są nawet 15-sto stopniowe mrozy. No
cóż, poczekamy zobaczymy, przecież to tylko
prognoza. Swoją drogą - straszna uparciucha z tej zimy,
nie chce poddać się tak szybko. A nasza upragniona
wiosenka co chwilę zagląda do ogródka. Kto wie, może dzisiaj
też popsuje zimie śnieżne przybranie.
Za
to w domu zdecydowanie bardziej wiosennie. Zakwitł następny
tulipan.
Patrzę na nie i
tak sobie myślę, wiosenne kwiaty kwitnące o tej
porze w domu to niezły pomysł. Przydałyby się jeszcze inne, może
żółte żonkile, niebieskie szafirki. W sumie nie ważne jakie,
byleby były wiosenne i kwitły w lutym.
|
|
tulipan
|
|
A
jednak, prognoza pogody sprawdziła się. Po wielu nieśmiałych i
mało udanych atakach zima zadomowiła się na dobre.
Najpierw obficie sypnęła śniegiem. W ciągu jednego dnia napadało więcej, niż przez
całą zimę, a było to 13-go w piątek. Później, z
każdą chwilą temperatura nieubłaganie spadała, by osiągnąć, jak na luty przystało,
bardzo przyzwoitą wartość
minus 15
stopni w nocy. Ale oprócz mrozu i śniegu luty zafundował
nam również sporą dawkę błękitnego nieba. I mimo, że
na dworze mroźno, przy tak wspaniałym niebie nie czuje się
tego w ogóle.
Połowa
miesiąca - ogródek
pokrywa gruba warstwa śniegu. Na drzewach i krzewach poranna szadź szybko znika w ostrym słońcu.
A na niebie króluje kryształowo czysty błękit.
I co by nie mówić o
zimie, w takim wydaniu to piękna pora roku.
Właściwie
dlaczego w dzień niebo jest niebieskie, dlaczego raz jest
blado-niebieskie, kiedy indziej intensywnie błękitne, dlaczego o wschodzie czy zachodzie bywa krwistoczerwone, a nocą
czarne. Za taki stan rzeczy odpowiadają dwa czynniki: atmosfera
ziemska i promieniowanie słoneczne.
Atmosfera
ziemska to powłoka gazowa otaczająca naszą planetę, w głównej
mierze składająca się z powietrza.
Jej istotnym składnikiem, którego zawartość ulega
zmianie, jest
para wodna. Do atmosfery przedostają się także tzw. aerozole
atmosferyczne, tj. pyły pochodzenia organicznego (pyłki roślinne,
bakterie) i nieorganicznego powstające w wyniku działalności
gospodarczej człowieka (sadza, popiół, spaliny). Natomiast
promieniowanie
słoneczne to mieszanina świateł o określonych barwach (długościach
fali) - od
czerwonej (największa długość) do fioletowej (najmniejsza
długość).
Promienie
słoneczne przechodząc przez atmosferę ulegają rozproszeniu.
Cząsteczki gazów rozpraszają silnie fale świetlne o mniejszych długościach
czyli fioletowe i niebieskie. Fale te przechodząc przez atmosferę
są wielokrotnie rozpraszane w różnych kierunkach i dochodzą do
nas ze wszystkich stron nieba. Rozproszenie sprawia, że powietrze
odbieramy jako jasne z wyraźną przewagą fioletu, sporą porcją
barwy niebieskiej, mniejszą barwy zielonej i całkiem małą
barwy żółtej czy czerwonej. Takie połączenie barw odbierane
jest przez ludzkie oko jako błękit. A jest on tym mocniejszy, im powietrze jest czystsze.
Ale
w atmosferze oprócz małych cząsteczek gazów są również większe,
jak kryształki lodu, cząsteczki wody, czy różnego rodzaju
zanieczyszczenia pyłem. Te większe
cząsteczki rozpraszają równie
dobrze wszystkie fale świetlne - od najmniejszej (barwa fioletowa
i niebieska), do największej długości (barwa żółta i
czerwona). Im więcej takich cząsteczek w powietrzu, tym mniejsza
intensywność widzianego przez nas błękitu nieba.
A
co z czerwonymi wschodami i zachodami słońca, ze wspaniałymi
czerwonymi chmurami. Efekt ten wywołany jest również
rozproszeniem fal świetlnych, ale jak nie trudno domyśleć się,
w przeważającej większości tych o większej długości (czerwony, żółty). A dlaczego tak
jest. Tuż
przed wschodem czy zachodem słońce jest nisko nad
horyzontem, lub poniżej niego. Niebo oświetlają
promienie słoneczne, które przeszły przez grubą warstwę
atmosfery. Po przejściu przez atmosferę w promieniowaniu
pozostają głównie fale świetlne o największej długości (żółte
i czerwone). Natomiast fale o najmniejszych długościach
(niebieskie, fioletowe) zostają silnie pochłonięte przez
atmosferę. Większy jest zatem udział promieni czerwonych, żółtych
w świetle docierającym do nas o tej porze dnia.
A
jak wyglądałoby nasze niebo, gdyby atmosferę ziemska nie
rozpraszała promieni słonecznych? Nasze piękne, błękitne niebo w
dzień byłoby zawsze czarne - mówiąc oględnie - mało
optymistyczna wizja. Jedyną pociechą byłby widok
gwiazd w dzień... ale w sumie... to chyba marna pociecha.
Tulipany
kwitną i cieszą oczy już jakiś czas, ale
niestety, tylko patrzeć jak przekwitną.
14
lutego -
Walentynki i znowu mam wiosenne kwiaty, tym razem hiacynty. Te okazy, to pokaźnych rozmiarów
cebule
w malutkich doniczkach. Mają już co prawda kwiatostany, ale do kwitnienia dużo im jeszcze
brakuje - takie lubię najbardziej. Mówiąc szczerze, po raz pierwszy mam do
czynienia z hiacyntami. Trochę niepokoją mnie bardzo małe doniczki
i wyrastające
poza nie korzonki. Nie
bardzo wiem co z tym fantem zrobić. Postanowiłam
poradzić się fachowca i poszłam do
kwiaciarni. Tam od kwiaciarki dowiedziałam się, że nie
powinnam
przesadzać kwiatów do większych doniczek, te są w zupełności
odpowiednie. Niestety,
nie dostałam żadnej rady odnośnie owych korzonków. Na koniec, gdy już wychodziłam
kwiaciarka, tak od niechcenia powiedziała, że hiacynty
nie będą chciały
zakwitnąć w warunkach domowych i pokazała
mi swoje w pełnym rozkwicie. Muszę uczciwie przyznać -
były bardzo okazałe. Wróciłam do domu pełna
obaw.
Wszyscy
wiemy, że aby dobrze wyglądała część nad cebulą, w
dobrej kondycji musi być część pod nią. Korzonki już
wyrosły poza doniczki, więc nie pozostało nic innego, jak znaleźć odpowiednie
pojemniki, takie żeby korzonki nie zostały w nich uszkodzone
i mogły swobodnie rosnąć.
Poszperałam po domu i trafiłam na stare kubeczki, jeszcze z
czasów, kiedy dzieci były małe. Nadały się jak ulał.
Wlałam do nich wodę, w takiej ilości, aby korzenie były
w niej zanurzone. Wodę wzbogaciłam nawozem
do roślin kwitnących. Do tak przygotowanych kubeczków wsadziłam
hiacynty wraz
z doniczkami.
|
|
hiacynt
|
|
A co z tego wyjdzie, zobaczymy.
Teraz,
z racji wyglądu doniczek hiacynty zajmują zaszczytne i jakże
odpowiednie miejsce ... w
kuchni.
Ostatnia dekada,
a właściwie ostatni tydzień miesiąca. Po kilku dniach większych mrozów
wróciła łagodniejsza zima, choć w nocy i nad ranem mróz jeszcze spory.
Ogródek smacznie śpi
przykryty grubą pierzynką śniegu, a wiosny ani śladu.
Dobrze,
że choć w domu kwitną tulipany - a każdego dnia inaczej wyglądają.
Łatwo zauważyć, że to już ostatnie ich zdjęcia. To
nic, są jeszcze wiosenne hiacynty - mam nadzieję, że wkrótce
zakwitną, jeszcze przed końcem zimy.
A jak przyjdzie wiosna, to dopiero będzie się działo...
|
|
Ach wiosenko, gdzieżeś
ty...
Na
dworze coraz cieplej, a śnieg i tak pada.
23
lutego - ogródek znowu zasypany.
Widok z okna na stronę wschodnią - mam nadzieję, że to
już ostatni taki śnieżny, choć muszę przyznać, że ładnie
mu w tej bieli.
|
|
24
lutego - wreszcie odwilż, czyżby koniec zimy. Mimo, że jeszcze wczoraj
obficie padał śnieg, dzisiaj mamy typowe przedwiośnie.
Temperatura dodatnia - około 4 stopni, dużo słońca, naprawdę
piękny dzień. Prognozy pogody są bardzo
optymistyczne. Z dnia na dzień ma być coraz cieplej, choć słońca
niestety nie za wiele. Tegoroczny
luty był wyjątkowo śnieżny. Pewnie trochę potrwa zanim śnieg
stopi się na dobre, mimo dodatnich temperatur.
Już od wielu lat nie mieliśmy tak dużo i tak długo
śniegu w tym miesiącu.
A
w domu, co z hiacyntami. Po zmianie sposobu podlewania, a raczej
dostarczania im wody z "po cebulce" - jak doradzano mi w
kwiaciarni, na umieszczeniu roślin w pojemnikach, tak aby
ich korzenie były zanurzone w wodzie z niewielką ilością
nawozu - efekty są bardzo widoczne. Oczywiście wodę uzupełniam
na bieżąco. Wlewam jej tyle, żeby spodnia część doniczki była
również zanurzona. Natomiast cebula nie może mieć kontaktu z
wodą, bo zgnije.
Minęło
kilka dni a moje hiacynty są coraz ładniejsze. Jeden już
nawet zakwitł. Zastanawia mnie tylko tak różne tempo
rozwoju obu roślin - czyżby były inne stężenia
nawozu w kubeczkach - to jest bardzo prawdopodobne. Na
wszelki wypadek dzisiaj dodałam jeszcze odrobinę
nawozu do ciemnego kubeczka.
|
|
hiacynt
|
|
Dwa
dni później
No
i proszę, niewielka ilość nawozu może zdziałać cuda, a
przynajmniej znacznie przyspieszyć kwitnienie. A miało być
tak ciężko.
Po raz kolejny przekonałam się, że pragmatyczne myślenie
i działanie przynosi bardzo zadawalające rezultaty
|
|
hiacynt
|
|
Miło jest patrzeć na rozkwitające na naszych oczach hiacynty,
ale ich intensywny zapach... pozostawia
wiele do życzenia.
|