2009 rok - to już rzeczywistość...
Styczeń
- w pogodzie wszystko wróciło do normy.
Mamy zimę, jak na razie
bardzo łagodną. Na termometrze zaledwie kilka stopni poniżej zera.
Na dodatek pada śnieg, a to ostatnimi czasy nie zdarzało się za często. Dla ogródka to dobra wiadomość, bo z
jednej strony śnieg chroni rośliny przed ewentualnymi większymi
mrozami, które lada dzień mają nadejść, a z drugiej, gdyby przyszło ocieplenie,
topniejący
śnieg przy okazji "podleje" roślinki. 6 stycznia - ale mróz...
Słupek rtęci pokazuje
14 stopni poniżej zera, w nocy jeszcze mniej. Na szczęście pada śnieg.
Na drzewach i krzewach osadziła się szadź.
Ogródek wyglądał przepięknie, nawet nocą przy świetle
ulicznych lamp. |
|
Szadź
to osad z lodu powstający przy
zamarzaniu małych, przechłodzonych kropelek wody w momencie
zetknięcia się ich z powierzchnią przedmiotu lub już narosłej
szadzi. Składa się ze
zlepionych kryształków lodu narastających czasami nawet do 2 cm
grubości. W Polsce zjawisko
to występuje bardzo rzadko - zaledwie kilka dni w roku.
Na
pierwszy rzut oka ogródek wygląda mało kolorowo. Nawet mąż
oglądając zdjęcia spytał się, czy przypadkiem nie są one
czarno-białe. Postanowiłam poszukać kolorów i udało się.
Znalazłam czerwone nasionka berberysu, brązowe lipy, uschnięte
listki i różę w przyjemnych kolorach brązu i czerwieni, a
wszystko w zimowym przybraniu.
I
pomyśleć, że śnieg, szadź, szron, sople lodu tak efektownie ozdabiające
ogródek, to jedynie różne postaci zwykłej wody, tyle że w
stanie stałym. |
|
Zdecydowanie
bardziej przydatną cechą wody jest jej zdolność bycia cieczą.
W tej postaci jest najbardziej rozpowszechnionym, znanym i
jednocześnie najbardziej zagadkowym płynem na Ziemi - jej właściwości
zasadniczo różnią się od pozostałych substancji. Na przykład
woda w postaci cieczy ma najwyższą właściwą pojemność
cieplną. To właśnie dzięki niej woda przekształca morza i
oceany w olbrzymie zasobniki ciepła, łagodzące dobowe wahania
temperatury powietrza.
Inną,
nie mniej ważną własnością jest jej zdolność do zwiększania
swojej objętości przy zamarzaniu, co również różni ją od
innych substancji. Wszystkie ciała po przejściu w stan stały
stają się bardziej gęste, z wyjątkiem wody oczywiście. Lód
jako lżejszy od wody pływa na jej powierzchni, co chroni akweny
Ziemi przed wymrożeniem w srogie zimy. Swoją maksymalną gęstość
woda osiąga przy temperaturze 4oC, a więc w stanie
ciekłym.
W
szkole uczyliśmy się, że woda występuje w trzech stanach
skupienia - stałym, ciekłym i gazowym. Okazuje się, że woda może
przejść w jeszcze jeden stan skupienia - tzw. skamieniały. Zawarta
w komórkach organizmów żywych, w tym również u człowieka, w
temperaturze około 4oC może przejść w czwarty stan
skupienia, który różni się zdecydowanie od lodu tym, że komórki
żywego organizmu nie są przy tym rozrywane. Dla człowieka, składającego się
w ponad 70% z wody, jej stan odgrywa zasadniczą,
życiowo ważną rolę. W stanie tym, jak w śpiączce, człowiek
może się znajdować dowolnie długo, i - co jest bardzo istotne
- procesy
fizjologiczne w organizmie ustają. W stan ten - zwanym stanem anabiozy albo
skamieniałym - indyjscy i nepalscy jogini wprowadzają się drogą
medytacji i mogą pozostawać w nim w głębokich jaskiniach górskich
w temperaturze około 4oC bardzo długi okres czasu, po czym „ożywają”
i powracają do normalnego życia.
Woda
ma jeszcze szereg innych właściwości, chociażby informatyczną
- podobnie jak taśma magnetyczna czy płyta CD może być nośnikiem
informacji. Albo bardziej prozaiczna, ale jakże przydatna w
warunkach domowych - masaż lodem jest dobrym środkiem przeciw
zmarszczkom i więdnięciu skóry.
Trzeba
przyznać - woda, to niezwykła i bardzo tajemnicza substancja, o
ogromnych możliwościach.
Pierwsza
dekada miesiąca za nami. Po kilku bardzo mroźnych dniach powróciła
łagodniejsza zima. W dzień termometr pokazuje kilka kresek poniżej
zera, w
nocy trzyma jeszcze większy mróz. Ogródek pokrywa niezbyt gruba warstwa śniegu.
Mocne słońce i wiatr sprawiają, że jego ilość niestety z
dnia na dzień maleje. Przydałoby się choć kilka dni odwilży. Coś mi się wydaje, że po ostatnich mrozach i
wiatrach w ogródku zrobiło się sucho.
16
stycznia - wreszcie spadło trochę śniegu.
Temperatura
bliska zero. Niebo w znacznej części zachmurzone, od czasu do
czasu wyjrzy słońce - w sumie nie jest źle, choć mogłoby być
lepiej.
Ostatnia
dekada stycznia - mamy odwilż.
Trochę popadało. Po kilku tygodniach "mroźnej
suszy" dobre i to. Co prawda w nocy czasami zdarza się
kilka stopni poniżej zera, ale to wszystko z zimowych
klimatów, za to w dzień temperatura niezmiennie dodatnia. |
|
Trafił
się nawet bardzo słoneczny, a co za tym idzie cieplutki dzień - taki z temperaturą
powyżej 20-stu stopni - w słońcu oczywiście. Momentalnie
zapachniało wiosną. A jak słońce, to wiadomo
- fotki połyskujących
kropelek.
W tej chwili to najciekawszy temat zdjęć z
naszego ogródka.
Koniec stycznia - zima
przypomniała sobie o nas. Złapał niewielki mróz, spadło
trochę śniegu. Generalnie pogoda bardzo przyjemna.
31
stycznia - i znowu popadało, tym razem na biało. Widać
też kawał błękitnego nieba. Mam nadzieję, że jest to zapowiedź słonecznych
i coraz cieplejszych dni, mimo że luty, teoretycznie
najmroźniejszy miesiąc roku przed nami. |
|
|