lipiec jak się patrzy
Początek
lipca - upalnie - około 30-stu stopni, prawie bezchmurne niebo, a
zresztą wystarczy popatrzeć na zdjęcia.
Rabata
od wschodniej strony, na tle zieleni wysokich drzew i krzewów
iglastych mieni się wieloma kolorami kwiatów. Kwitną między innymi żółte rudbekie, czerwone maki,
ciemnofioletowa szałwia omączona, białe i żółte
rozchoniki, fioletowe dzwonki, zawilce wieńcowe, różowa
serduszka okazała, bratki, aksamitki żółte i brązowe,
fioletowe ostróżki, gailardia, firletki, smagliczki. |
|
Ta
sielankowa pogoda nie trwała długo. Trzeciego lipca - już z samego
rana obudził nas potężny grzmot. W ciągu krótkiego czasu ochłodziło
się, niebo pokryły ciemne chmury i znowu lunęło.
Na
szczęście koło południa wróciło gorące, tawułkami
pachnące lato - a tawułki tego roku wyjątkowo pięknej
urody. |
|
Wśród
kwiatów dominują ciepłe kolory, głównie odcienie żółci - cytrynowe wiesiołki
czworokątne, nieco ciemniejsza tojeść kropkowana, rozchodniki,
aksamitki, heliopsis słonecznikowy, rudbekie, dziewanna, uczepy, słoneczniki.
Znaczącym elementem rabat, zwłaszcza od strony zachodniej są białe
rozchodniki, pomarańczowe nagietki.
Kwitną czerwone firletki, maki, fioletowe dzwonki, niebieskie i
fioletowe ostróżki, trzykrotkę wirginijską, biały
wrotycz, smagliczki, różowe floksy, różyczki, lwie paszcze,
lilie, smolinosy (liliowce ogrodowe), malwy...
Kwiaty wabią
owady...
|
|
|
|
bielinek
rzepnik
|
rusałka
osetnik
|
latolistek cytrynek
|
modraszek wieszczek
|
|
|
|
|
modraszek wieszczek
|
rusałka pawik
|
bielinek bytomkowiec
|
rusałka
osetnik
|
Te
z kolei - niekoniecznie motylki, przyciągają inne owady, może mniej zainteresowane kwiatami,
za to nimi - jak najbardziej.
Częstymi gośćmi
naszego ogródka są ważki.
Ta
akurat na firletce zrobiła sobie punkt obserwacyjny. Była
tak zaabsorbowana wypatrywaniem zdobyczy, że w ogóle nie
zwracała na mnie uwagi. Robiłam jej zdjęcia nawet z odległości
kilkunastu centymetrów. |
|
|
szablak
|
|
5
lipca rozpoczął się bardzo obiecująco - taki słoneczny,
upalny, słowem prawdziwie letni dzień. Niestety, długo
nie nacieszyliśmy się przepyszną pogodą. Po południu, aż
trudno uwierzyć - temperatura z 30 stopni spadła do 18. Co chwilę
padało. Ale
nie ma tego złego... usiadłam przed kompem, wybrałam kilka
fotek robaczków... Wśród
licznej gromadki owadów znalazł się jeden przedstawiciel pajęczaków
- kwietnik. Kwietnik
- gatunek pająka z rodzaju Misumena. Nazwa rodzaju pochodzi od
greckiego słowa misúmenos - znienawidzony. W Polsce jest dość
pospolity. Spotkać go można od maja do lipca. Charakteryzuje go
zdolność zmiany ubarwienia. Ubarwienie dostosowuje do miejsca, w
którym przebywa, a także do rodzaju owadów, na które poluje.
Może to być ubarwienie białe, żółte lub brązowawe, w różnych
odcieniach. Zmiana ubarwienia zajmuje od 6 do 25 dni. Zdolność
do zmiany ubarwienia mają tylko samice, proces ten jest
stopniowy. Samiec ma ciemne przednie odnóża i brązowy głowotułów,
a odwłok żółty z ciemnym wzorkiem. Młode kwietniki są przeważnie
zielone. [wikipedia]
|
|
|
|
bzyg
|
kwietnik misumena
vatia
|
komar
|
pszczolinka
|
|
|
|
|
konik polny
|
konik polny
|
bzyg prążkowany
|
biedronka
|
|
|
|
|
bzyg
|
pasikonik
zielony
|
kraśnik
pięcioplamek
|
pluskwiak
|
|
|
|
|
konik
polny
|
świerszcz
|
plujka
|
biedronka
|
Jeszcze
przed południem uzbrojeni w aparaty ruszyliśmy w plener. Zawsze
każdej wyprawie towarzyszy myśl, że może przy okazji ustrzelimy jakiegoś
ciekawego zwierzaka. Jest tak dużo owadów, które znam
jedynie ze zdjęć. Zobaczenie ich w na żywo, to dopiero gratka,
że nie wspomnę o zrobieniu foty. Właśnie dzisiaj po
raz pierwszy zobaczyłam obiekt moich westchnień, przepięknej
urody ćmę. Do tej pory oglądałam ją wyłącznie na zdjęciach. Kraśnik
pięcioplamek, bo o nim mowa, występuje na większości obszaru
Europy. Rozpiętość skrzydeł 30-40 mm, długość przedniego
skrzydła do 15 mm. Zgodnie z nazwą ma pięć czerwonych plam na
ciemnogranatowym tle. Druga para skrzydeł jest czerwona. Postać
dorosła występuje od połowy czerwca do połowy sierpnia, gąsienica
od sierpnia do czerwca. Zarówno postać dorosła, jak i gąsienica
są trujące. Owad dorosły jest niepłochliwy. [wikipedia]
Zdjęcia
może nie najlepszej jakości, ale i tak bardzo mnie cieszą. |
|
Opłacało
się iść na spacer...
Minęła pierwsza dekada miesiąca, a pogoda w
dalszym
ciągu nie zachwyca. Podobnie jak w czerwcu często pada. Są
to co prawda
opady przelotne, ale są, choć dziś - żeby tylko nie zapeszyć -
już od rana świeci słońce.
A
w ogródku ... roboty coraz
więcej. Na dodatek trawa rośnie w takim tempie, że cotygodniowe koszenie już nie
wystarcza.
W zeszłym roku wzięliśmy się za porządkowanie żywopłotu od
strony południowej. Dużą jego część zajmowały jałowce, których
wygląd ostatnimi czasy pozostawiał wiele do życzenia. Na
dodatek ich igły są twarde i kłujące. Zajmowanie się
jałowcami, pielęgnowanie
było dość uciążliwe, żeby nie powiedzieć bolesne. Ich
miejsce zajęły inne
iglaki różnych gatunków i co ważne - nie kłujące. Większość z nich
ukorzeniłam i wyhodowałam sama. A jak już jestem przy tym
temacie, to słów kilka o naszych żywopłotach.
Mamy
dwa rodzaje żywopłotów. Ze względu na bezpośrednie sąsiedztwo
z ulicą od strony wschodniej i zachodniej rośnie tam
zwarty tujowy żywopłot, który bardzo skutecznie
zatrzymuje hałas, kurz, gazy spalinowe. Natomiast od
strony południowej, gdzie graniczymy z szerokim pasem
zieleni mogliśmy pozwolić sobie na żywopłot
mniej zwarty w postaci mieszanej kompozycji wielopoziomowej. |
|
fragment
żywopłotu południowego |
|
Żywopłot
tworzący taką kompozycję mieszaną wygląda o wiele ładniej
niż jednolity, ale nie spełnia swej funkcji tak dobrze jak
jednolity - przynajmniej
nasz. Jednolity, np. tujowy - odpowiednio
przycinany, tworzy zwartą zieloną ścianę, czego nie można
powiedzieć o pierwszym. |
|
|
żywopłot
jednolity z tuj i kompozycja mieszana
|
|
Myśl,
że nasz południowy w końcu też uzyska odpowiednią
"szczelność", tyle że zejdzie mu z tym dużo więcej
czasu. Ale wróćmy do naszych ściętych jałowców. Jak zwykle przy takich pracach porządkowych powraca ten sam
problem - co z tym wszystkim zrobić, zwłaszcza, że nasze jałowce,
to nie jakieś drobne krzaczki, tylko przeszło czterometrowe drzewa. Już w zeszłym roku zaczęliśmy
sukcesywnie przycinać je tak, żeby między nimi można było
wsadzić nowe krzewy.
Właśnie w czasie grabienia gałęzi obciętych
jałowców dostrzegłam malutkiego, połyskującego
w słońcu, jasnozielonego konika wąsacza (Chorthippus
paralleus). Mimo
swych niewielkich rozmiarów był bardzo widoczny na tle ciemnej
zieleni jałowców. Pierwsza myśl jak przyszła mi do głowy - za chwilę może paść łupem jakiegoś ptaka, a
sporo ich kręci się u nas. Rozejrzałam się, w pobliżu
nie było żadnego. Pobiegłam po aparat. |
|
konik
polny
|
|
Było
miło, ale się skończyło. Chcąc
nie chcąc wróciłam do porządkowania jałowców, a było co.
Wkoło leżały sterty gałęzi dużych i małych. Te małe zszatkowałam kosiarką. Dzięki
temu powstało sporo materiału o kwaśnym odczynie. A ponieważ
planuję wsadzenie nowego różanecznika, pomysł sam mi się
nasunął. Różanecznik potrzebuje kwaśnego podłoża, więc
teraz mam okazję o to zadbać. W miejscu, gdzie ma rosnąć
mąż wykopał dołek, wsadził poszatkowany jałowiec
i przysypał ziemią. Mam nadzieję, że do następnego roku dżdżownice
uporają się z jego zawartością.
Następnego
dnia, ku mojemu zaskoczeniu, znowu zobaczyłam tego samego konika.
Tym razem nie był już tak widoczny. Siedział na liściu w
kolorze zbliżonym do swojego ubarwienia. Zdradziła go
czerwona biedronka przechadzająca się tuż obok. W pewnym
momencie nawet zahaczyła o jego łapkę. On jedynie cokolwiek
cofnął ją i dalej niewzruszony siedział w tym samym miejscu
...
...
biedronka podreptała dalej.
Już połowa miesiąca za nami,
zleciało jak z bicza trzasnął - a pogoda - wreszcie bez opadów, temperatura w dzień
bardzo, bardzo zadawalająca (około 34 stopni), podobnie jak moja opalenizna...
Ach
te letnie dni - błękitne niebo, rozśpiewane ptaki, lekki
zefirek muskający nasze rozgrzane ciała i my zrelaksowani, wylegujący się
na słońcu. Czy jest coś przyjemniejszego. Cały rok czekam na
te krótkie chwile nic nie robienia, na beztroskie opalanie się,
popijanie kawy czy zjadanie wielgaśnych porcji lodów na tarasie
pod dużym parasolem, chroniącym od nadmiaru słońca. Nagle
zaczynam nabierać dystansu do trudnych spraw, sytuacji w których
się znalazłam i które niestety nie mogą mieć dobrego zakończenia.
Nic mnie nie goni, z niczym się nie spieszę, tylko czerpię pełnymi
garściami tę przecudowną atmosferę lata.
W
ogródku ...
Doczekaliśmy
się pierwszych młodych pasikoników. Mąż wypatrzył je
na nagietkach. Były tak pochłonięte swoimi sprawami, że mogliśmy do woli
obserwować je z bliska, patrzeć jak zanurzają pyszczek w kwiatku, jak nieporadnie wiercą się na
nim, wystawiając co chwilę inną część malutkiego ciałka do słońca.
Jest
też mnóstwo bzygów. Jeden, niczym pocisk leci w
kierunku żółtej rudbekii, a tam jest już kilku amatorów pysznego pyłku.
Trochę tłoczno...
hm... zawsze można przegonić intruzów.
Inny
kieruje się wprost na czerwienią płonące maki. Tu też nie małe
zamieszanie. |
|
|
bzyg prążkowany
|
|
Za
to przy niebieskich dzwonkach pustawo - oj wreszcie...
zaraz, zaraz, chyba coś nie tak z tym kwiatkiem... |
|
|
bzyg prążkowany
|
|
A
że bzygi to straszne łakomczuchy, smolinosom (liliowce) nie
odpuszczą. |
|
|
bzyg prążkowany
|
|
Jakiś
czas temu dostałam roślinę. Miała
to być ostróżka. Ponieważ bardzo ładnie wygląda zwłaszcza
na tle iglaków, powsadzałam
ją wszędzie gdzie się dało. Teraz w Internecie znalazłam jej
poprawną nazwę - tojad mocny (Aconitum firmum). Trochę poczytałam i
co się dowiedziałam.
Tojad
mocny - jedna z najsilniej trujących roślin krajowych.
Trująca jest cała roślina, a najbardziej korzenie i
nasiona. Zawiera silnie trujący alkaloid akonitynę.
Akonityna początkowo działa pobudzająco, a potem paraliżująco
na nerwy czuciowe i ruchowe.. |
|
Za
śmiertelną dawkę uważa się już 2-5 mg tej substancji (przy
doustnym spożyciu). Może wnikać również przez skórę.
I
teraz sama nie wiem, co z nią zrobić.
Kończy
się lipiec. A pogoda, no cóż - zmieniała się bardzo
regularnie, powiedziałabym nawet, z pewną dozą złośliwości.
W ciągu tygodnia panowało wspaniałe lato z przeszło
30-sto stopniowymi upałami, ale gdy tylko przychodziła
sobota następowało gwałtowne załamanie pogody.
Temperatura spadała o kilkanaście stopni, niebo zaciągało
się chmurami i oczywiście padał deszcz. Cóż za urocze
weekendy zafundował lipiec. Za to nasza trawa non stop zielona i to bez podlewania.
Takie zmiany pogody są
czymś naturalnym w strefie klimatu przejściowego, ale
ich konsekwencje bywają bardzo groźne. Gdy nad obszar
napływają różne masy powietrza, sytuacja synoptyczna
zmienia się. Na styku dwóch mas powietrza -
zwrotnikowego znad Afryki, bardzo ciepłego i wilgotnego z
zimnym z północy, powstają burze, ulewy, gradobicia, trąby
powietrzne. Na szczęście nasz region -
jak na razie - nie ucierpiał.
W
ogródku ...
Większość naszych
lipcowych kwiatów to wysokie rośliny: malwy, ostróżki, liliowce, kosmosy,
rudbekie, juki, słoneczniki, floksy, dziewanny, uczepy. Są i niższe:
eukomis, lwie paszcze, firletki, bratki, macierzanka, liatra,
rojniki, aksamitki, nagietki.
25
lipca, sobota... Jak to jest w zwyczaju tegorocznego
lipca, pogoda nagle popsuła się. Na szczęście to
ostatnia sobota miesiąca...
|