złota
polska jesień - ciąg dalszy...
Listopad
zaczął się bardzo obiecująco. Co prawda jest rześko,
ale za to na niebie króluje nieskazitelny błękit. Temperatura w nocy już
poniżej zera (-4 stopnie). Na szczęście w dzień słońce
ratuje sytuację. Ku mojemu zadowoleniu słupek rtęci pnie się w górę. Może nie na
taką wysokość jaką bym sobie życzyła, ale zero przekracza o parę
kresek, a to już coś. Gdy do tego dodamy jeszcze dużą ilość
słońca, to naprawdę nie ma co narzekać.
Jak
to mówią, nie chwal dnia przed zachodem słońca. Początek listopada ze względu na dużą
dawkę promieni słonecznych był
taki przyjemny. Nawet wydawało mi się, że to
zapowiedź spóźnionej złotej jesieni. Niestety wkrótce pojawił
się przeszywający, lodowaty wiatr i cały urok prysł. Mimo,
że termometr pokazywał dodatnią temperaturę, odczuwalna była
dużo poniżej zera.
A
w ogródku...
Strona
zachodnia ciągle zielona. Nawet wierzba integra nieźle
się trzyma, a w oddali widać już gołe drzewa liściaste.
Oszroniony dach, trawa, to
skutek nocnego przymrozku. |
|
Natomiast południowo-wschodnia zasypana liśćmi - to nasze morele
tak się postarały. Na winogronie też niewiele liści zostało.
W
zacisznych miejscach przetrwało jeszcze trochę kwiatów.
|
|
|
|
|
nagietek
|
lwia paszcza
|
uczep
|
smagliczka
|
|
|
|
|
|
werbena
|
uczep
|
smagliczka
|
aksamitka
|
bratek
|
Teraz
znacznie łatwiej o uschnięte badylki, kolorowe liście.
A
jak ma się trochę szczęścia, to i zwierz się jakiś trafi.
|
|
|
|
biedronka
|
zmienik
|
piewik
|
biedronka
|
5
listopada - i znowu pada. Jedyną pociechą jest brak paskudnego
wiatru, który ostatnio skutecznie obrzydzał te kilka słonecznych
dni.
13
listopada, nawiasem mówiąc piątek - po brzydkiej, a więc
typowej dla tego miesiąca pogodzie, wreszcie coś drgnęło.
Przestało padać, zza chmur nieśmiało wyjrzało słońce,
ociepliło się co nieco, zrobiło
się znacznie przyjemniej. Można było posiedzieć na dworze,
pospacerować i przy okazji przewietrzyć płuca, a także popełnić
trochę fotek z kropelkami w roli głównej.
W
ogródku większość prac już za nami. Najważniejsze, że
uporaliśmy się ze skutkami październikowej śnieżycy. Musimy jeszcze
zabezpieczyć rośliny nieodporne na mróz. Zostało także trochę
liści na czereśni.
Jesienne,
kolorowe liście potrafią stworzyć wyśmienite tło. Oto mała
ciemka przyczepiona do trawy. Wygląda, jakby chciała wystrzelić
kropelkę rosy, a płomienne tło, to nic innego tylko
przebarwiony liść moreli.
Na drugim zdjęciu ta sama modelka na liściu czereśni. |
|
|
ćma
|
|
Ostatnia
dekad rozpoczęła się zaskakująco przyjemną pogodą - dużo słońca,
temperatura koło 10-ciu stopni. Jak na tę porę jest bardzo ciepło.
Niemalże
całą sobotę spędziliśmy na dworze - trochę na
spacerze,
trochę w ogródku...
a w nim,
chyba jedyna atrakcja na obecną chwilę - źdźbła mchu
przyozdobione kropelkami rosy błyszczącymi w słońcu. |
|
26
listopada - Pani Aura przeszła sama siebie - niemalże
bezchmurne niebo, cieplutko, temperatura powyżej 10-ciu
stopni.
Promienie
słoneczne wabią mieszkańców ogródka.
|
|
|
piewik
|
biedronka
|
|
Wilgotno,
ciepło i grzyby
rosną.
Ten akurat wielkością bliski źdźbłu mchu, ale co
tam... |
|
Kolejny
słoneczny dzień, kolejne kropelki...
|
|
|
|
|
|
kropelki rosy na źdźbłach
mchu
|
Oj,
pięknie się kończy listopad, aż żal tych wczesnych zachodów słońca...
|