październik,
wreszcie pada...
Pierwszy
dzień października pochmurny, chłodny, trochę
pada, a jeszcze wczoraj opalałam się na tarasie... W sumie, jak się dobrze
rozejrzeć, jesień w postaci chociażby żółknących liści zadomowiła się na dobre
jakiś czas temu, tylko hm... umknęło to mojej uwadze...
Dwa dni później - wreszcie się rozpadało, nie drobny deszczyk, ale solidne, ciągłe opady. W nocy mieliśmy nawet burzę - to chyba
ostateczne pożegnanie letniej pogody...
Gęste
mgły definitywnie rozwiewają wątpliwości niedowiarkom
takim jak ja, co do pory roku. |
|
Te
parę deszczowych dni, a raczej nocy odrodziły nasz ogródek.
Nawet umordowana suszą trawa jest nie do poznania.
Po nocnym deszczu wyszło słońce, zrobiło się ciepło, można
kosić bez obaw. Szkoda tylko, że dopadło mnie paskudne
przeziębienie... A
tyle miałam zrobić na koniec tygodnia...
Pierwsza
dekada października za nami, a na dworze dalej pada - co
za miła odmiana. Korzystamy z
okazji i przesadzamy co się da.
Nasza brzózka zmieniła
miejsce. Zaraz po zakupie wsadziliśmy ją - tylko na
chwilę - w pobliżu rabaty zachodniej. Chwila przeciągnęła
się do półtora roku... Wreszcie mąż przeniósł ją
na stronę południową. Póki co ładnie komponuje się w
nowym miejscu, ale
jak przyjdzie wiosna, zaczną rosnąć inne rośliny... Wierzbę integrę (odmiana Hakuro Nishiki) też
przesadziliśmy. W jej przypadku nie mamy wątpliwości co do
miejsca - zajęła stanowisko poprzedniej wierzby. Zastanawiamy
się nad przesadzeniem modrzewia europejskiego, odmiana
Pendula (forma zwisła, szczepiona na pniu). W obecnym miejscu nie rośnie
dobrze. Mam ochotę kupić jeszcze jednego klonika
palmowego. O tej porze wygląda bardzo ładnie.
Po
kilku deszczowych dniach wróciła przepiękna pogoda.
A w
ogródku... praca, praca praca... W taką pogodę to sama przyjemność.
Robota pali się w rękach.
Po kilku dniach po przesadzeniu brzozy, jej wygląd trochę nas
niepokoi. Część listków zamiast żółknąć, uschła. Nie wróży
to nic dobrego. Z przesadzoną wierzbą jest wszystko ok. Po namyśle
zrezygnowałam z przeniesienia modrzewia. Jeszcze trochę poczekam. Jak nic się nie zmieni,
poszukamy innego miejsca. Teraz moją uwagę zaprząta mniejsza zachodnia
rabata. Postanowiłam usunąć z niej wszystkie jałowca. W tej
chwili zostały jeszcze trzy.
Jutro wybieramy się na zakupy. Może trafi się coś fajnego. Cały
czas myślę o nowym kloniku palmowym...
21
października - to miała być ostatnia ciepła niedziela, z
bezchmurnym niebem, temperaturą 20 st. Na ten dzień zaplanowaliśmy
wypad na Pieprzówki, a tu przykra niespodzianka - gęsta mgła, temperatura też
nie za wysoka, poniżej 10-ciu stopni, na dodatek - zwłaszcza z
rana, przejmująca wilgoć.
W
taką pogodę nasz ogródek zmienia się w tajemniczy ogród. Wyłaniające
się z mgły drzewa i krzewy, majaczące w oddali żółknące
brzozy, lipy, kwiaty udekorowane kropelkami rosy - tyle jest w tym
magii i piękna.
Po
południu pogoda zaczęła się poprawiać. Na Pieprzówki, co prawda,
było za późno, ale na spacer do Wąwozu Królowej
Jadwigi, nad Wisłę, do Starego Miasta, jak w sam raz.
To
był ostatni ładny dzień
października - bo tak naprawdę - nie ważne jak się zaczyna, ważne
jak się kończy...
27
października - i u nas spadł pierwszy śnieg. Nie ma go dużo,
ale zawsze. Jak widać aura przypomina o nadchodzących
zmianach w przyrodzie. I pomyśleć, że jeszcze
nie tak dawno jesień wpadała tylko na chwilkę do lata, a już zima
nachodzi naszą złotą jesień... |
|
Ogródek
jeszcze nie przygotowany do zimy... ech, już nie
nadążam...
Miałam
cichą nadzieję, że ta namiastka śniegu, to
wszystko w temacie zima, a tu - Noc całą noc dzisiaj zdrowo padało.
Pierwszy zimowy spadł śnieg. I zasypało mię wszystko na biało.
Spadł zdrajca nocą i cicho legł... (A.
Rosiewicz). |
|
W
ciągu kilku godzin ogródek zmienił się nie do poznania.
To
już chyba ostatnie kolorowe akcenty naszego ogródka.
|