wrzesień... jesień
tuż tuż...
Początek
września, pogoda dalej letnia, a i tak czuć
nadchodzącą jesień...
Na
przełomie sierpnia i września pojechaliśmy w Tatry. Pogoda nie
zawiodła. Wszystko, co zaplanowaliśmy, zostało zrealizowane,
choć muszę przyznać, że było to minimum naszego planu. Ale
jak się jedzie w Tatry po czteroletniej przerwie, to i tak nie
jest źle. Mam tu oczywiście siebie na myśli, bo mąż w górach czuł
się jak kozica. Zazdrościłam mu takiej formy. Myślę, że następnym razem będę w dużo lepszej
kondycji..
Dosłownie
pół godziny po zakwaterowaniu w Zakopanem,
ruszyliśmy Doliną Białego Potoku. Nie ma to jak mieszkanie
blisko skoczni. Stamtąd już po 15 minutach można znaleźć się
na szlaku bardzo przyjemnej, spacerowej trasy - Doliny Białego, jak najbardziej
odpowiedniej na rozgrzewkę. Co prawda w końcowej części
jest bardziej stromo, ale da się wytrzymać. Za to widoki rozpościerające
się z Sarniej Skały całkowicie rekompensują nasz trud. Przed
Sarnią Skałę są dwie polanki. Na jednej z nich, tegoroczną
atrakcją był spacerujący wśród turystów lis.
W
Tatrzańskim Parku Narodowym akcja szczepienia lisów przeciw wściekliźnie
spowodowało zwiększenie ich populacji. Można spotkać je w
pobliżu wielu szlaków turystycznych. Lisy
nie pogardzą niczym, co nadaje się do zjedzenia, chętnie
korzystają z pokarmu pozostawionego przez ludzi. |
|
lis
|
|
Wystarczyło
wyciągnąć cokolwiek do jedzenia, a lisek już był tuż koło
nas.
Pierwszy
raz z tak bliska widziałam rudzielca i dlatego jego widok
sprawił mi ogromną frajdę... choć
z drugiej strony, ten dziki zwierz był bardziej oswojony
od "naszego" jeża - mieszkańca ogródka..
Po
prawej druga
polanka, tuż pod Sarnią Skałą.
Jeszcze
tylko niewielki wysiłek, a później można patrzeć i
napawać się pięknem naszych Tatr.
Nieskazitelny błękit nieba, klarowne powietrze, wspaniała
widoczność - czego można chcieć więcej...
|
|
Sarnia
Skała
|
|
Później
wyłącznie z górki ku Dolinie Strążyskiej. Po drodze można zahaczyć o
niewielki wodospad Siklawicę. Niestety, tegoroczna susza
spowodowała, że z dawnego wodospadu pozostała jedynie
niewielka struga wody sącząca się po omszałej
skale.
Następne
miejsce odwiedzone przez nas, to Dolina Pięciu Stawów Polskich.
Idąc szlakiem od Wodogrzmotów Mickiewicza Doliną Roztoki mogliśmy
podziwiać wspaniałe masywy - z prawej strony Wołoszyn z
licznymi żlebami, z lewej Opalone (na zdjęciu obok oczywiście
odwrotnie). |
|
Wołoszyn
i Dolina Roztoki
|
|
Końcowy odcinek, prowadzący
do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów już nie był tak łagodny... |
|
Chwilkę
odpoczęliśmy na ławeczce pod schroniskiem. A później
już tylko uczta dla naszych zmysłów. Widok kryształowo
czystej wody po prostu powala. Do tego cisza, spokój i
jeszcze ta niewielka ilość turystów w porównaniu z
Morskim Okiem. Naprawdę można wypocząć.
I
tu spotkaliśmy amatorów łatwego posiłku - kaczki. Wystarczy usiąść
na brzegu stawu. Ni stąd ni zowąd podpływają,
licząc na smakowity kąsek. A jeżeli nie dostają...
...wychodzą z wody i dziarskim krokiem kierują się
w naszą stronę.
Stanie
taka kaczusia przed nami, głęboko popatrzy w oczy i cierpliwie
czeka... W końcu dostaje to po co przyszła, bo
kto może oprzeć się takiemu uroczemu ptaśkowi, który ufnie
podchodzi do nas, milcząco prosząc o jedzenie... |
|
kaczka
|
|
Czas
mijał nieubłaganie, a do domu daleko. Najwyższa pora wracać.
Jeszcze
ostatnie spojrzenie na malowniczą dolinę...
Jestem
przekonana, że za rok tu wrócimy...
|
|
Kolejny
dzień, kolejny szlak do przejścia - z dedykacją dla
Marysi.
Już od samego rana
piękna, słoneczna pogoda. Naszą wędrówka rozpoczęliśmy
od wjazdu kolejką linową na Kasprowy. Później przez
Goryczkową, Kondracką Kopę, pod Giewont, następnie
czerwonym szlakiem przez Siodło, Przełęcz Bacuch i
Grzybowiec do Doliny Strążyskiej.
Pierwsza połowa
trasy
aż do Kondrackiej Kopy całkiem przyjemna. Druga,
mimo, że więcej z górki niż pod, zdecydowanie cięższa.
Nogi, a właściwie palce u nóg najbardziej ucierpiały.
Każde zejście było dla nich katorgą.
Trasa
następnego dnia wiodła "Doliną Krupówek" he he...
Tym razem, to mąż narzekał...
Kupiłam
sobie sandałki i już po południu poszliśmy do Doliny za Bramką.
Sandałki sprawdziły się w stu procentach.
Dolina
za Bramką to trasa
typowo spacerowa, dosłownie dla każdego. Mino tego jest
rzadko odwiedzana.
Szlak
prowadzi wzdłuż
Potoku zza Bramki. |
|
Bardzo
interesująco wyglądają skaliste zbocza doliny.
To dla nich ją odwiedzamy...
...
a w szczególności dla
jednej, której szczyt swym kształtem przypomina koguta, choć niektórzy widzą w
nim
smoka... My zdecydowanie optujemy za kogutem. Zresztą sami
zobaczcie...
Nie
byłabym sobą, gdybym nie zrobiła fotek zdecydowanie
mniejszym niż góry obiektom...
|
|
|
|
|
dzwonek wąskolistny
|
świetlik łąkowy
|
goryczka trojeściowa
|
dziewięćsił
|
dziewięciornik
błotny
|
|
|
|
|
|
konik polny
|
bodziszek żałobny
|
niecierpek
pospolity
|
goryczka gorzkawa
|
|
|
|
|
|
świerzbica polna
|
goryczka trojeściowa
|
dziewięciornik
błotny
|
wrzos zwyczajny
|
...
|
|
|
|
|
|
omieg górski
|
goryczka trojeściowa
|
goryczka trojeściowa
|
dzika
marchew
|
chaber
|
|
|
|
|
|
świerzbica polna
|
tojad mocny
|
wierzbówka kiprzyca
|
goryczka orzęsiona
|
|
|
|
|
|
niecierpek
pospolity
|
dziewięćsił
|
goryczka trojeściowa
|
dzwonek wąskolistny
|
dzwonek
wąskolistny
|
|
|
|
|
|
goryczka gorzkawa
|
bodziszek cuchnący
|
dostojka malinowiec
|
świetlik łąkowy
|
bnieć czerwony
|
|
|
|
|
|
dziewięciornik
błotny
|
goryczka trojeściowa
|
wierzbownica górska
|
świerzbica polna
|
rzeżucha alpejska
|
|
|
|
|
|
rzeżucha alpejska
|
czworolist pospolity
|
bodziszek cuchnący
|
wrzos
zwyczajny
|
...
|
A
ogródek... cały czas czeka na deszcz...
11
września - dzień z bezchmurnym niebem i
temperaturą bliską 30-stki. Wieczór też
niczego sobie. Nawet w nocy temperatura zaskakująco
wysoka - to chyba już taka ostatnia.
Dni
coraz krótsze, zmierzch zapada coraz szybciej, a
noce jeszcze takie ciepłe. Siedzieliśmy na
dworze i nawet nie zauważyliśmy kiedy się ściemniło.
Dopiero widok jeża uświadomił nam, że to noc.
Posiedzieliśmy jeszcze trochę... już w trójkę
he he... |
|
jeż
|
|
Ależ
ten wrzesień suchy. O ile pamiętam, w tym miesiącu był tylko jeden dzień ze słabymi opadami, bardziej przypominającymi
mżawkę niż deszcz. Susza daje się we znaki.
Żywopłot zaczyna żółknąć. W bardziej nasłonecznionych miejscach w ogóle nie koszę trawy.
Czyżbyśmy mieli powtórkę zeszłorocznej suszy...
Z
mniejszej rabaty zachodniej zaczęłam usuwać stare jałowce,
które już w zeszłym roku podsychały. Zamierzałam w ich miejsce wsadzić coś nowego, ale w obecnej sytuacji to
dość ryzykowne. Trzeba czekać na
deszcz...
20
września - wreszcie i u nas zaczęło padać, a raczej kropić...
dobre i tyle...
Ostatnie
dni miesiąca z kilkoma godzinami solidnego deszczu i to w
godzinach nocnych. W dzień oczywiście dużo słońca...
|