Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

 

Archiwum 

2010
2009
2008
2007
2006


Rok 2011

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień


A
ktualności
 


marzec, a jakby luty... 

 

Początek marca bardzo przypomina mi pierwsze dni lutego, czyli bezchmurne niebo, temperatura w dzień koło zera. W nocy duży mróz, co najwyżej -10 stopni. Jedynie śniegu jest znacznie mniej.

Ponieważ mamy marzec, więc nadejście wiosny to kwestia bardzo bliskiego czasu. Owszem, mogą zdarzyć się opady śniegu, mróz, tyle, że zaraz po nich będzie robiło się coraz cieplej - wiosennie. Teraz to już każdy dzień, godzina, chwila przybliża nas do niej. 

Do ogródka jeszcze nie za bardzo zaglądam, bo ziemia w jednych miejscach zmrożona okrutnie, w innych, bardziej nasłonecznionych znowu grząsko. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i trochę poczekać z wiosennymi porządkami. Jak do tej pory udało mi się jedynie usunąć część połamanych przez śnieg gałęzi.

Póki co mamy 3 marca - tłusty czwartek. Przeglądając dzisiejszą pocztę znalazłam bardzo interesującą informację dotyczącą tego jakże kalorycznego dnia. Tematem ww informacji jest porada jak zrzucić dzisiejszy balast kaloryczny, albo - jak mówi mąż - zneutralizować dzisiejszą bombę kaloryczną. 

A więc aby spalić jednego pączka (ok. 100g - 378kcal) trzeba aktywnie: 25 minut pływać, albo 30 minut skakać na skakance, albo 35 minut biegać, albo 1,5 godziny jeździć na rowerze, albo 2 godziny robić makijaż, albo 4 godziny sprzątać pokój. 

Ja dzisiaj zjadłam 5 pączusiów... hm... chyba przyjdzie mi wyzionąć ducha przy spalaniu tych kalorii. 

10 marca - pierwszy pochmurny dzień w tym miesiącu.

Od czasu do czasu pada śnieg. Dobrze, że choć temperatura dodatnia, bo wszystko co napada, topi się w mgnieniu oka. A jeszcze kilka dni temu, mimo mocnego słońca, słupek rtęci nie bardzo chciał podnieść się powyżej zera. Jak widać nieuchronnie zbliżamy się do wiosny i wszelkich dobrodziejstw jakie ze sobą niesie.

Bo wiosna, to taki niezwykły czas, czas ogromnego przypływu energii. Słońce, ciepło, błękitne niebo, budząca się przyroda - to wszystko sprawia, że jesteśmy bardziej zadowoleni, radośni. 

Tę wspaniałą porę roku  mój dziadek uwiecznił na płótnie. Wiosna jest najbardziej lubianym przeze mnie obrazem, może dlatego, że był ze mną od zawsze. Namalowany w formie witrażu, przedstawia wiosnę jako młodą kobietę o alabastrowej cerze, ubraną w zwiewną, kolorową szatę. W ręku trzyma pęk kwiatów wokół których latają motyl.

I jakby nie spojrzeć na wiosnę, jakby jej sobie nie wyobrazić, zawsze w naszych myślach kojarzy się z pięknem. Jest jedyną porą roku, za którą tak bardzo tęsknimy, na którą tak bardzo czekamy. 

Oto przedsmak tego, co nas czeka w niedługiej przyszłości...

krokusy

12 marca - wreszcie pierwszy naprawdę wiosenny dzień. Temperatura koło 15-stu stopni, w słońcu nawet 30 z hakiem. Na niebie tylko słońce. Ech, co za dzień.

Sezon ogródkowy otwarty.

Zaraz po śniadaniu wyszłam do ogródka. Pierwsze kroki skierowałam oczywiście w stronę przebiśniegów. Co roku czekam z niecierpliwością na te delikatne, białe kwiatuszki. I właśnie dzisiaj, ku mojemu zadowoleniu, jeden zaczął rozkwitać. Mąż uwiecznił go na wielu fotkach, oto jedna z nich. Później razem ruszyliśmy na oględziny ogródka.

przebiśnieg

Najwięcej pracy wymaga trawa - jak zwykle o tej porze. Różaneczniki też w nienajlepszej kondycji - mają pozwijane liście. Powodem tego stanu rzeczy jest susza fizjologiczna - rośliny nie mogą pobierać wody z otoczenia (zamarznięta ziemia). Podlewałam je kilkakrotnie, ale jak na razie bez większego efektu. Może jutro będzie lepiej. Noc ma być bez przymrozków, a dzień słoneczny z wysoką temperaturą. W przyszłym tygodniu zabieram się za nawożenie iglaków. Kupiliśmy już nawóz w granulacie. Przydałby się też oprysk na mszyce. To jedyne robale, które przeszkadzają mi w ogródku. 

A propos są już pierwsze motyle. Przez chwilę mogłam podziwiać cytrynka. Jego intensywnie żółte skrzydełka wyglądały zadziwiająco świeżo na tle jeszcze brązowawych po zimie tuj. Aż żal, że nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia  - niestety, nawet na moment nie chciał usiąść, cały czas latał.

Natomiast drugi - rusałka ceik, to już inna historia. On akurat wolał pogrzać się na słonku. Przycupnął na tui i siedział tam kawał czasu.

rusałka ceik

Wystarczyło kilka słonecznych dni...

w wielu zakątkach ogródka rozkwitły przebiśniegi.

przebiśniegi

Kwitnie też ciemiernik, ale po zimie wygląda jeszcze dość mizernie. Rozkwitają pierwsze wczesne krokusy Tommasiniego i żółte wiosenne.

Od razu pojawili się amatorzy pyłku.

krokusy

17 marca - chmurno, zimno, nieprzyjemnie, dobrze, że choć luźna plomba nie dzwoni w zębie...

Po kilku przepysznie wiosennych dniach, pogorszenie pogody. Nad nami ciężkie, posępne niebo, temperatura zaledwie kilka kresek, na dodatek wieje zimny wiatr i pada deszcz. Czego możne nie chcieć jeszcze... he he...

21 marca - pierwszy dzień wiosny - poranek dość mroźny, ale później - słońce przez cały dzień. Temperatura też niczego sobie - powyżej 10 stopni. 

Na rabatach coraz liczniejsze barwne plamy krokusów i  przebiśniegów.

przebiśniegi krokusy

Drzewa i krzewy iglaste odzyskały swoją urodę, może z wyjątkiem żywopłotu tujowego. On nie pożegnał się jeszcze w pełni z zimowym brązem.

Prace porządkowe na całego. Oprócz typowych prac wiosennych, jak grabienie, usuwanie uschniętych roślin, obcinanie połamanych gałązek, wzięłam się za zmianę wyglądu naszych starszych iglaków, polegającą na usunięciu ich dolnych gałęzi. Taki zabieg, to same plusy. Przede wszystkim odsłonięcie grubego pnia pokazuje jak leciwy jest okaz. W tym wypadku, zaawansowany wiek to - moim zdaniem - duża zaleta. Jeżeli do tego jest to okaz wsadzony naszymi rękoma wiele lat temu, siłą rzeczy cisną się wspomnienia. Jak już powspominamy dawne czasy - głównie ja wspominam, mąż jakoś mniej - ach ci faceci, zaczniemy dostrzegać inne korzyści. Niewątpliwie należy do nich dużo łatwiejsze utrzymanie porządku wokół drzewa. Kolejna dogodność, to sporo wolnego miejsca do zagospodarowania. Nie bez znaczenia jest też większa ilość światła. Na dodatek wśród obciętych gałęzi, trafiają się dobrze ukorzenione. Możemy je od razu wsadzać do ziemi bez ukorzeniacza. Rzecz jasna trzeba dbać o nie, jak o wszystkie nowo wsadzone krzewy.

Sadząc nowe gatunki roślin, często kieruję się upodobaniami owadów, zwłaszcza motyli. Swego czasu z wyżej wymienionego powodu wsadziłam oregano. Roślina miała wabić motyle niczym lep muchy. Niestety, w naszym ogródku nie znalazło się dużo zainteresowanych jej nektarem. W tym roku kupiłam jeżówkę purpurową (Echinacea purpurea (L.) Moench.) - roślinkę rodem z Ameryki Północnej, całkowicie odporną na mróz. Podobno jest bardzo lubiana przez motyle. Zobaczymy, czy przez nasze też...  

A jak jeżówka nie spełni moich oczekiwań, to mam w zanadrzu drugą - miechunkę (Physalis franchetii). Tę roślinkę wsadziłam ze względu na dekoracyjne owoce.  Po cichu liczę na fajne fotki. 

26 marca - chwilowe załamanie pogody. Temperatura spadła do 2 - 4 stopni. Przez chwilę nawet padał śnieg.

Już następnego dnia wróciła wiosenna pogoda. Akurat odwiedziła mnie znajoma. Pogoda poprawiła się na tyle, że mogłyśmy posiedzieć w ogródku na ławeczce. Trochę poplotkowałyśmy, oczywiście pojawił się temat zmęczenia wiosennego i towarzysząca mu apatia, stan przygnębienia, brak chęci do jakiegokolwiek działania. Mówiąc szczerze, taka paskudna chandra nie dopadła mnie jeszcze nigdy wiosenną porą, przynajmniej jak na razie. Czas budzącej się przyrody (np. taki drobiazg - wschodzący własny, świeżutki, zielony szczypiorek), coraz dłuższych i cieplejszych dni zawsze nastraja mnie pozytywnie, ożywia, zwiększa chęć do działania, wręcz czuję niesamowity przypływ energii. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie odczuwam żadnego zmęczenia. Ale bądźmy szczerzy - prace porządkowe potrafią dać w kość każdemu, tyle że towarzyszy im zadowolenie, poczucie dobrze wykorzystanego czasu, świadomość, że zrobiło się coś dobrego dla ogródka i przy okazji dla siebie - bo nie ma to jak ruch na świeżym powietrzu. Myślę, że to najlepszy przepis na dobre samopoczucie w ten wiosenny czas i nie tylko... 

Ostatnie dni marca upływają pod znakiem słonecznej pogody z temperatura powyżej 10-ciu stopni, z nocnymi przymrozkami, w towarzystwie malutkich przebiśniegów, krokusów i nieco większych ciemierników. Niestety, na obecną porę jest jeszcze dość skromnie w naszym ogródku. Do krokusów pewnie jeszcze wrócę w następnym miesiącu, gdy zakwitną nowe odmiany. A teraz zgoła odmienne klimaty.

Wczoraj mąż wrócił z Meksyku. Przywiózł sporo zdjęć, między innymi tamtejszej flory. Niektóre roślinki są mi znane. Jedna nawet rosła zeszłego roku w naszym ogródku. To lantana pospolita. 

Oto kilka najbarwniejszych fotek (26-28.03.11 Puebla Meksyk).

Nawet nie zauważymy, kiedy i u nas zrobi się tak kolorowo, niech no tylko zakwitną tulipany... 

A teraz słów kilka o jednej z meksykańskich piękności.

Bugenwilla, kącicierń (Bougainvillea Comm. ex Juss.) pochodzi z Ameryki Południowej, ale jak widać na dobre zadomowiła się w Meksyku. Należy do niej 18 gatunków roślin.

bugenwilla

W środowisku naturalnym rośliny te są zimozielonymi krzewami lub pnączami. Ze względu na swoje bardzo obfite kwitnienie  uprawiane są jako rośliny ozdobne.

Dziko rosnące bugenwille, to krzewy o ciernistych pędach, osiągające nawet 5m wysokości. Natomiast uprawiane odmiany ozdobne pozbawione są cierni.

bugenwilla

Kwiaty niewielkie. Charakterystyczną cechą są  trzy podsadki  (liście, z których wyrasta kwiatostan) otaczające każdą trójkę kwiatów właściwych. Występują w rozmaitych kolorach, od fioletowego poprzez różowy, purpurowy, pomarańczowy, żółty, aż do białego. Podsadki imitują kwiaty i to one są głównym walorem ozdobnym roślin.

bugenwilla

W Polsce, ze względu na klimat, bugenwilla może być uprawiana tylko w oranżeriach, gdzie dożywa 25 - 30 lat. Można ją hodować również w mieszkaniach w pojemnikach jako roślinę pokojową. Kwitnie długo,  zazwyczaj przez całe lato. W uprawie doniczkowej w mieszkaniach żyje zaledwie 5 lat. Po tym czasie nadmiernie drewnieje i zaczyna słabo kwitnąć. Jest stosunkowo trudna w uprawie. Potrzebuje dużo światła, glebę próchniczą żyzną o odczynie zasadowym, stale wilgotną. Przy nadmiarze wilgoci gubi liście i więdnie. Obficiej kwitnie w przyciasnych doniczkach niż w dużych. W okresie spoczynku zimowego lepiej trzymać ją w chłodniejszym pomieszczeniu (jednak nie mniej niż 7oC). Traci wówczas liście, ale wiosną znów je odnawia. 

31 marca - już bez nocnych i porannych przymrozków. Temperatura prawie 20 stopni. Po niebie wałęsają się białe chmurki. Może zbudują się z nich jakieś solidniejsze - deszczowe. Nie miałabym nic przeciwko, zwłaszcza, że wsadziłam kilka iglaków. Podlewanie konewką to nie to samo, co solidny deszcz. A jeszcze jakby tak mógł popadać nocą...

        

Aktualności Album Galeria  Księga Gości Kontakt

Powrót na stronę główną

Copyright H&W Krupińscy
Wszelkie prawa zastrzeżone