marzec,
a jakby luty...
Początek
marca bardzo przypomina mi pierwsze dni lutego, czyli bezchmurne niebo, temperatura
w dzień koło zera. W nocy duży mróz, co najwyżej -10
stopni. Jedynie śniegu jest znacznie mniej. |
|
Ponieważ
mamy marzec, więc nadejście wiosny to kwestia bardzo bliskiego
czasu. Owszem, mogą zdarzyć
się opady śniegu, mróz, tyle, że zaraz po nich będzie robiło
się coraz cieplej - wiosennie. Teraz to już każdy dzień,
godzina, chwila przybliża nas do niej.
Do
ogródka jeszcze nie za bardzo zaglądam, bo ziemia w jednych
miejscach zmrożona okrutnie, w innych, bardziej nasłonecznionych
znowu grząsko. Trzeba uzbroić się w cierpliwość i trochę
poczekać z wiosennymi porządkami. Jak do tej pory udało mi się jedynie usunąć część połamanych
przez śnieg gałęzi.
Póki
co mamy 3 marca - tłusty czwartek. Przeglądając dzisiejszą
pocztę znalazłam bardzo interesującą informację dotyczącą
tego jakże kalorycznego dnia. Tematem ww informacji jest porada
jak zrzucić dzisiejszy balast kaloryczny, albo - jak mówi mąż
- zneutralizować dzisiejszą bombę kaloryczną.
A
więc aby spalić jednego pączka (ok. 100g - 378kcal) trzeba
aktywnie: 25 minut pływać, albo 30 minut skakać na skakance,
albo 35 minut biegać, albo 1,5 godziny jeździć na rowerze, albo
2 godziny robić makijaż, albo 4 godziny sprzątać pokój.
Ja
dzisiaj zjadłam 5 pączusiów... hm... chyba przyjdzie mi wyzionąć
ducha przy spalaniu tych kalorii.
10
marca - pierwszy pochmurny dzień w tym miesiącu.
Od czasu do
czasu pada śnieg. Dobrze, że choć
temperatura dodatnia, bo wszystko co napada, topi się w mgnieniu
oka. A jeszcze kilka dni temu, mimo mocnego słońca,
słupek rtęci nie bardzo chciał podnieść się powyżej zera. Jak widać nieuchronnie zbliżamy się do wiosny i wszelkich
dobrodziejstw jakie ze sobą niesie. |
|
Bo
wiosna, to taki
niezwykły czas, czas ogromnego przypływu energii. Słońce, ciepło,
błękitne niebo, budząca się przyroda - to wszystko
sprawia, że jesteśmy bardziej zadowoleni, radośni.
Tę
wspaniałą porę roku mój dziadek uwiecznił na płótnie.
Wiosna jest najbardziej lubianym przeze mnie obrazem, może dlatego, że był ze mną od zawsze.
Namalowany w formie witrażu, przedstawia wiosnę jako młodą
kobietę o alabastrowej cerze, ubraną w
zwiewną, kolorową szatę. W ręku trzyma pęk kwiatów wokół
których latają motyl. |
|
I
jakby nie spojrzeć na wiosnę, jakby jej sobie nie wyobrazić,
zawsze w naszych myślach kojarzy się z pięknem. Jest jedyną
porą roku, za którą tak bardzo tęsknimy, na którą tak bardzo
czekamy.
Oto przedsmak tego, co nas czeka w niedługiej przyszłości...
12
marca - wreszcie
pierwszy naprawdę wiosenny dzień. Temperatura koło 15-stu
stopni, w słońcu nawet 30 z hakiem. Na niebie tylko słońce. Ech, co za dzień.
Sezon ogródkowy
otwarty.
Zaraz
po śniadaniu wyszłam do ogródka. Pierwsze kroki
skierowałam oczywiście w stronę przebiśniegów. Co
roku czekam z niecierpliwością na te delikatne,
białe kwiatuszki. I właśnie dzisiaj, ku mojemu
zadowoleniu, jeden zaczął rozkwitać. Mąż uwiecznił
go na wielu fotkach, oto jedna z nich. Później razem ruszyliśmy na oględziny
ogródka.
|
|
przebiśnieg
|
|
Najwięcej pracy
wymaga trawa - jak zwykle o tej porze. Różaneczniki też w
nienajlepszej kondycji - mają pozwijane liście. Powodem tego
stanu rzeczy jest susza fizjologiczna - rośliny nie mogą pobierać
wody z otoczenia (zamarznięta ziemia). Podlewałam je kilkakrotnie,
ale jak na razie bez większego efektu. Może jutro będzie lepiej. Noc ma
być bez przymrozków, a dzień słoneczny z wysoką temperaturą.
W przyszłym tygodniu zabieram się za nawożenie iglaków. Kupiliśmy
już nawóz w granulacie. Przydałby się też oprysk na mszyce.
To jedyne robale, które przeszkadzają mi w ogródku.
A
propos są już pierwsze motyle. Przez chwilę mogłam podziwiać cytrynka.
Jego intensywnie żółte skrzydełka wyglądały zadziwiająco świeżo na
tle jeszcze brązowawych po zimie tuj. Aż żal, że nie udało mi się zrobić ani jednego
zdjęcia - niestety, nawet na moment nie chciał
usiąść, cały czas latał.
Natomiast
drugi - rusałka ceik, to już inna historia. On akurat wolał
pogrzać się na słonku. Przycupnął na tui i siedział
tam kawał czasu. |
|
|
rusałka
ceik
|
|
Wystarczyło
kilka słonecznych dni...
w wielu zakątkach ogródka rozkwitły przebiśniegi. |
|
Kwitnie
też ciemiernik, ale po zimie wygląda jeszcze dość mizernie.
Rozkwitają pierwsze wczesne krokusy Tommasiniego i żółte
wiosenne.
Od razu pojawili się
amatorzy pyłku. |
|
17
marca - chmurno, zimno, nieprzyjemnie, dobrze, że choć luźna
plomba nie dzwoni w zębie...
Po kilku przepysznie wiosennych
dniach, pogorszenie pogody. Nad nami ciężkie, posępne niebo,
temperatura zaledwie kilka kresek, na dodatek wieje zimny wiatr i
pada deszcz. Czego możne nie chcieć jeszcze... he he...
21
marca - pierwszy dzień wiosny -
poranek dość mroźny, ale później - słońce przez cały dzień.
Temperatura też niczego sobie - powyżej 10 stopni.
Na
rabatach coraz liczniejsze barwne plamy krokusów i przebiśniegów.
Drzewa
i krzewy iglaste odzyskały swoją urodę, może z wyjątkiem
żywopłotu tujowego. On nie pożegnał się jeszcze w pełni
z
zimowym brązem.
Prace
porządkowe na całego. Oprócz typowych prac wiosennych, jak
grabienie, usuwanie uschniętych roślin, obcinanie połamanych gałązek,
wzięłam się za zmianę wyglądu naszych starszych iglaków,
polegającą na usunięciu ich dolnych gałęzi. Taki zabieg, to same
plusy. Przede wszystkim odsłonięcie
grubego pnia pokazuje jak leciwy jest okaz. W tym wypadku,
zaawansowany wiek to - moim zdaniem - duża zaleta. Jeżeli
do tego jest to okaz wsadzony naszymi rękoma wiele lat temu, siłą
rzeczy cisną się
wspomnienia. Jak już powspominamy dawne czasy - głównie ja
wspominam, mąż jakoś mniej - ach ci faceci, zaczniemy
dostrzegać inne korzyści. Niewątpliwie należy do nich dużo łatwiejsze
utrzymanie porządku wokół drzewa. Kolejna dogodność, to sporo wolnego
miejsca do zagospodarowania. Nie bez znaczenia jest też większa
ilość światła. Na dodatek wśród obciętych gałęzi, trafiają się dobrze ukorzenione. Możemy je od razu wsadzać
do ziemi bez ukorzeniacza. Rzecz jasna trzeba dbać o nie, jak o
wszystkie nowo wsadzone krzewy.
Sadząc
nowe gatunki roślin, często kieruję się upodobaniami owadów, zwłaszcza
motyli. Swego czasu z wyżej wymienionego powodu wsadziłam
oregano. Roślina
miała wabić motyle niczym lep muchy. Niestety, w naszym ogródku nie
znalazło się dużo zainteresowanych jej nektarem. W tym roku kupiłam jeżówkę purpurową (Echinacea
purpurea (L.) Moench.) - roślinkę rodem z Ameryki Północnej, całkowicie
odporną na mróz.
Podobno jest bardzo lubiana przez motyle. Zobaczymy, czy przez
nasze też...
A
jak jeżówka nie spełni moich oczekiwań, to mam w zanadrzu drugą
- miechunkę (Physalis franchetii). Tę roślinkę wsadziłam
ze względu na dekoracyjne owoce. Po cichu liczę na fajne
fotki.
26
marca - chwilowe załamanie pogody. Temperatura spadła do 2 - 4
stopni. Przez chwilę nawet padał śnieg. |
|
Już
następnego dnia wróciła wiosenna pogoda.
Akurat odwiedziła mnie znajoma. Pogoda poprawiła
się na tyle, że mogłyśmy posiedzieć w ogródku na ławeczce.
Trochę poplotkowałyśmy, oczywiście pojawił się temat zmęczenia
wiosennego i towarzysząca mu apatia, stan przygnębienia, brak chęci
do jakiegokolwiek działania. Mówiąc szczerze, taka paskudna
chandra nie dopadła mnie jeszcze nigdy wiosenną porą,
przynajmniej jak na razie. Czas budzącej się przyrody
(np. taki drobiazg - wschodzący własny, świeżutki, zielony
szczypiorek), coraz dłuższych i cieplejszych dni zawsze
nastraja mnie pozytywnie, ożywia, zwiększa chęć do działania,
wręcz czuję niesamowity przypływ energii. Skłamałabym, gdybym
powiedziała, że nie odczuwam żadnego zmęczenia. Ale bądźmy
szczerzy - prace porządkowe potrafią dać
w kość każdemu, tyle że towarzyszy im zadowolenie, poczucie
dobrze wykorzystanego czasu, świadomość, że zrobiło się coś
dobrego dla ogródka i przy okazji dla siebie - bo nie ma to jak
ruch na świeżym powietrzu. Myślę, że to najlepszy przepis na
dobre samopoczucie w ten wiosenny czas i nie tylko...
Ostatnie
dni marca upływają pod znakiem słonecznej pogody z temperatura
powyżej 10-ciu stopni, z nocnymi przymrozkami, w towarzystwie malutkich przebiśniegów,
krokusów i nieco większych ciemierników. Niestety, na obecną
porę jest jeszcze dość skromnie w naszym ogródku. Do
krokusów pewnie jeszcze wrócę w następnym miesiącu, gdy
zakwitną nowe odmiany. A teraz zgoła odmienne klimaty.
Wczoraj mąż wrócił z
Meksyku. Przywiózł sporo zdjęć, między innymi tamtejszej flory. Niektóre
roślinki są mi znane. Jedna nawet rosła zeszłego roku w naszym
ogródku. To lantana pospolita.
Oto
kilka najbarwniejszych fotek (26-28.03.11 Puebla Meksyk).
Nawet
nie zauważymy, kiedy i u nas zrobi się tak kolorowo, niech no tylko
zakwitną tulipany... A
teraz słów kilka o jednej z meksykańskich piękności.
Bugenwilla,
kącicierń (Bougainvillea Comm. ex Juss.) pochodzi z Ameryki Południowej, ale jak
widać na dobre zadomowiła się w Meksyku. Należy do niej
18 gatunków roślin.
W środowisku naturalnym rośliny te są
zimozielonymi krzewami lub pnączami. Ze względu na swoje bardzo
obfite kwitnienie uprawiane są jako rośliny ozdobne.
Dziko rosnące
bugenwille, to krzewy o ciernistych pędach, osiągające
nawet 5m wysokości. Natomiast uprawiane odmiany ozdobne
pozbawione są cierni. |
|
bugenwilla
|
|
Kwiaty
niewielkie. Charakterystyczną cechą są trzy podsadki
(liście, z których wyrasta kwiatostan) otaczające każdą trójkę
kwiatów właściwych. Występują w rozmaitych kolorach, od
fioletowego poprzez różowy, purpurowy, pomarańczowy, żółty,
aż do białego. Podsadki imitują kwiaty i to one są głównym
walorem ozdobnym roślin.
W Polsce, ze
względu na klimat, bugenwilla może być uprawiana tylko w oranżeriach,
gdzie dożywa 25 - 30 lat. Można ją hodować również w
mieszkaniach w pojemnikach jako roślinę pokojową. Kwitnie długo,
zazwyczaj przez całe lato. W uprawie
doniczkowej w mieszkaniach żyje zaledwie 5 lat. Po tym czasie nadmiernie drewnieje i
zaczyna słabo kwitnąć. Jest stosunkowo trudna w uprawie.
Potrzebuje dużo światła, glebę próchniczą żyzną o odczynie
zasadowym, stale
wilgotną. Przy nadmiarze wilgoci gubi liście i więdnie.
Obficiej kwitnie
w przyciasnych doniczkach niż w dużych. W okresie spoczynku zimowego
lepiej trzymać ją w chłodniejszym pomieszczeniu (jednak nie
mniej niż 7oC). Traci wówczas liście, ale wiosną znów
je odnawia.
31
marca - już bez nocnych i porannych przymrozków. Temperatura
prawie 20 stopni. Po niebie wałęsają się białe chmurki. Może
zbudują się z nich jakieś solidniejsze - deszczowe. Nie miałabym nic
przeciwko, zwłaszcza, że wsadziłam kilka iglaków. Podlewanie
konewką to nie to samo, co solidny deszcz. A jeszcze jakby tak mógł
popadać nocą...
|