grudzień,
taki mdły, bez wyrazu...
Początek
grudnia jesienny - to chmury, to słońce, to mgła. Temperatura
to dodatnia, to ujemna, jedynie w kwestii opadów nic się nie
zmienia... dalej sucho...
5
grudnia - trochę jesieni... trochę zimy... |
|
trochę
zieleni... trochę brązu... trochę bieli...
8 grudnia - wreszcie pada... Miałam
nadzieję, że śnieg szybko stopi się i zasili nasze rośliny,
ale nie...
Po
pochmurnych dniach trochę upragnionego słońca na niebie. I
mimo, że świeci słońce, że temperatura
na plusie, śnieg nie chce się topić i wsiąkać w
ziemię. Jak widać
ostatnie przymrozki skutecznie zamroziły wierzchnią warstwę
gleby. Słońce
też nie ułatwia zadania - co prawda śnieg topi się szybciej,
ale też szybciej paruje.
Pierwsza
dekada za nami, śniegu mało, zdecydowanie więcej urokliwej
szadzi na roślinach. Ogródek przyprószony bielą, połyskuje w
promieniach grudniowego słońca...
Druga
połowa
grudnia, a na dworze coraz cieplej.
Temperatury dodatnie (do 7st.), bieli nie uświadczy się nigdzie. Wygląda
na to, że wróciła jesień. Niebo, głównie w chmurach. Od
czasu do czasu zaświeci słońce. Nawet trochę pada. Ot taki
jesienny miszmasz. |
|
Czyżby powtórka zeszłorocznego
grudnia...
Ostatnia
dekada grudnia bardzo ciepła. Termometr
pokazuje 10st. Nie ma nawet nocnych przymrozków. Niebo zasnute
chmurami, pada deszcz. Na domiar złego wieje dość silny wiatr...
Jesień bez dwóch zdań.
Na
dworze zupełnie nie zimowe klimaty, a święta tuż tuż. W tym
roku naszym świątecznym drzewkiem jest kupiona dokładnie rok
temu araukaria. Przybrana bombkami, głównie czerwonymi wygląda
bardzo urokliwie. Na dodatek nie gubi igieł, cały czas świeża
- same zalet. |
|
Aż
trudno uwierzyć, ale w drugi dzień świąt przyszła
zima ze śniegiem i sporym mrozem. Temperatura spadła poniżej
-10st.
|