lipiec pachnący
tawułkami...
Wysokie
temperatury, mało opadów - to wszystko odbija się na kondycji
ogródka. Po pięknej, soczystej zieleni trawników nic nie
pozostało. Ucierpiały również klony. Największy i chyba najładniejszy
klon palmowy przy tarasie ma
popalone liście. Również klon Golden Glob - ozdoba zachodniej
rabaty nie oparł się mocnym promieniom słonecznym. Jednym słowem,
ogródek nie wygląda najlepiej.
Wyjątek stanowi północna,
zacieniona strona. Wśród zielonych krzewów kwitną białe, różowe
i czerwone tawułki.
14
lipca - wreszcie trochę deszczu... będzie można skosić trawę.
Przekwitają
tawułki, smolinosy, lilie, dzwonki. Dalej kwitną słoneczniczaki,
ostróżki polne, smagliczki nadmorskie, rudbekie, uczep, maki,
funkie, powojnik, liatra, bratki. Zaczynają kwitnąć juki,
eukomis, budleja, oregano.
Druga
dekada lipca dobiega końca, a pogoda mało letnia. 20 stopni,
zimne powiewy wiatru, spore zachmurzenie - bardziej przypominają
jesienną aurę, a to dopiero środek lata...
Nie
udał nam się lipiec, a tak dobrze się zapowiadał...
Ostatnia
dekada miesiąca - a jednak, szybciej niż się spodziewałam, wróciło lato. Już od kilku dni znowu słońce, błękit nieba. Temperatura też niczego
sobie - oscyluje wokół 30. st. Momentami trudno wysiedzieć na
dworze, nawet w cieniu. Aż trudno uwierzyć, że wkoło pada i to
jak - zalane ulice, domy.
Ogródek
jeszcze nie zdążył ochłonąć po upałach z początku miesiąca,
a już aura serwuje mu kolejną dawka upałów bez odrobiny
deszczu.
27
lipca - i u nas zaczęło padać...
|