styczeń
z solidnym mrozem, bez śniegu...
Styczeń,
ku mojemu wielkiemu zdziwieniu rozpoczął się siarczystym
mrozem. Po ciepłym grudniu, nawiasem mówiąc najcieplejszym z
wszystkich w historii pomiarów, nagle taki spadek temperatury.
4
grudnia termometr pokazywał u nas -16st.
Błękitne
niebo, mocne słońce, duży mróz, dokuczliwy wiatr, brak śniegu - tak wyglądają
pierwsze dni nowego 2016. roku.
|
|
To
już dziesięć lat...
Dokładnie
10 lat temu na stronce umieściłam pierwszy wpis. Nie
przypuszczałam wtedy, że dotrwam do tej chwili - w końcu 10 lat
to kawał czasu. W przeciągu tego okresu stronka zmieniała się.
Nigdy nie narzuciłam sobie twardych ram, poza które nie mogłabym
się
wychylić. Często pisałam o tym, co mi akurat w danym
momencie w duszy grało,
i niekoniecznie miało to związek z ogródkiem... Starałam
się robić to w sposób jak najbardziej zwięzły, choć nie
zawsze mi wychodziło. Wiedziałam
jedno - zdjęć powinno być jak najwięcej. To one najlepiej oddają atmosferę panującą w danym
czasie, zapisują każdą
zmianę w ogródku. To dzięki nim mogłam zatrzymać w kadrze
wiele ulotnych, pięknych chwil, pokazać mieszkańców naszego
ogródka, stworzyć ich galerię. Przyznają, lubię
robić zdjęcia, mąż zresztą też. Taka forma
strony bardzo mi odpowiada. Nigdy nie myślałam o komercji.
Na reklamy zamieszczane w księdze gości, niestety nie mam wpływu.
Mogłabym usunąć księgę, ale wszystkie wpisy od Państwa są
dla mnie tak cenne... Stronka była, jest i będzie moją bardzo
prywatną, rejestrującą - to chyba najlepsze określenie
- wszystko co mi w oko wpadnie. Pewnie jeszcze nieraz poruszę temat zupełnie nie a
propos, za to dla mnie w jakiś sposób intrygujący czy
zabawny. A
w ogródku po staremu. Duży mróz, roślinki przeżywają ciężkie
chwile. Nie tylko roślinkom jest ciężko. Właśnie teraz, kiedy
to piszę, obserwuję w Internecie relację na żywo z meczu
Polska - Rosja w siatkówce kobiet. Po dwóch zwycięskich setach,
trzeci oddany Rosjankom. Chwila przerwy i następny set. W
przerwie kilka styczniowych fotek.
Czwarty
set - druzgocąca porażka Polek. Przed nami
tie-break... co za nerwy... a było tak pięknie... Mam
nadzieję, że nie sprawdzi się powiedzenie: dobre złego początki...
Koniec meczu. Niestety sprawdziło się... ale szkoda...
6
stycznia - mróz zelżał, temperatura bliska 0st. W nocy spadło
nawet trochę śniegu. Na wszelki wypadek zrobiliśmy kilka
fotek, bo kto to wie jak długo śnieg się utrzyma...
Może
jeszcze trochę popada... Już najwyższa pora...
Druga
dekada stycznia przed nami. Termometr pokazuje 3 st. powyżej
zera, a na dworze rozpadało się na biało... Jutro
plucha murowana...
W
nocy jeszcze trochę dopadało śniegu.
Rano ogródek wyglądał wręcz bajkowo. Zima pokazała się
od najpiękniejszej strony. Gdyby jeszcze tak kilka kresek poniżej
zera... Niestety, utrzymująca się dodatnia temperatura nie pozwoliła
długo cieszyć oczy widokiem ogródka w zimowej scenerii. Połowa
stycznia, a zima... to pojawia się, to znika... Ciekawe co będzie
dalej, czy ta tendencja utrzyma się aż do wiosny, a może zima w
końcu zostanie na dłużej... Jak do tej pory mamy zdecydowanie
jesienne klimaty przeplatane zimowymi epizodami ze śniegiem i
mrozem...
Gdy
patrzę na śnieg zamieniający się w kropelki wody iskrzące
w słońcu, nie mogę oprzeć się uczuciu, że wiosna
czai się gdzieś niedaleko... Ostatnia
dekada stycznia pod znakiem łagodnej zimy. Ogródek przykryty śniegiem,
temperatura na niewielkim minusie. Oby tak dalej, aż do
wiosny.
I
można byłoby powiedzieć, że styczeń upływa w spokoju,
lenistwie, że jest taki senny, że nic się nie dzieje, gdyby nie
wydarzenia sportowe. Najpierw nasi siatkarze... zaraz potem ME w
piłce ręcznej, na dodatek rozgrywane w Polsce. Jak tu się nudzić
przy tak ogromnej dawce emocji, przy tylu radosnych chwilach. Piszę
to po trzecim meczu fazy grupowej naszych szczypiornistów z jakże
utytułowaną drużyną francuską. Francuzi w ciągu ostatnich ośmiu
lat trzykrotnie zdobywali tytuł najlepszej drużyny świata,
dwukrotnie złoto na Igrzyskach Olimpijskich i dwukrotnie
mistrzostwo Europy. Gwoli przypomnienia, wygraliśmy z nimi 31:25
i to w jakim stylu. Wreszcie grała cała drużyna i chyba to
najbardziej zaskoczyło Francuzów. Przed meczem, wiadomo,
obawiali się naszego fenomenalnego bramkarza S. Szmala i świetnego
"bombowca" B. Jureckiego, choć Jurecki, na ich szczęście,
z powodu kontuzji mógł nie zagrać, a jeżeli już, to na pewno
nie na swoim wysokim poziomie. Francuzi czuli się zwycięzcami
jeszcze przed meczem. Uważali, że dodatkowo pomogą im pełne
trybuny naszych kibiców (15tys.), bo przecież jak idzie źle
gospodarzom, a przecież pójdzie, to zaczynają się kłopoty...
a tu taka niespodzianka... Polacy
grali jak z nut. Wspaniale zaprezentował się Karol Bielecki,
notabene Sandomierzanin. Trzymam kciuki za naszych.
A
na dworze - leniwie spadające płatki śniegu coraz szczelniej
otulają ogródek...
|
|
Koniec
stycznia... początek wiosny ?
Ostatnie
dni stycznia bez śniegu. Temperatura na plusie (powyżej
6st.). Śnieg stopił się w oczach. W ogródku
panuje wczesnowiosenna atmosfera.
|
|
|