styczeń
pełen niespodzianek...
Początek
nowego roku taki wczesnowiosenny. Temperatura bliska 10 stopni. Po
ostatnim sprzątaniu ogródka, głównie dokładnym grabieniu, trawa wygląda
naprawdę dobrze. Do tego wysoka, jak na styczeń, temperatura,
padający deszcz, to wszystko sprawiło, że cały ogródek odżył. Widok
roślin w tak dobrej kondycji cieszy... ale jak długo... przecież
to dopiero
początek stycznia, a więc kalendarzowa zima w pełni, i
niestety, wszystko może się zdarzyć... A i owszem, zdarzyło się... Gdy wydawało mi się,
że o śnieżnej zimie można zapomnieć, aura znowu zaszalała...
7 stycznia...
Pada śnieg, temperatura
-5 stopni. W koło biało. I byłby to naprawdę
przyjemny dzień, gdyby nie silny wiatr. Następnego
dnia przyszły kilkunastostopniowe mrozy. Nocą
temperatura spadała nawet do -18 stopni. W niektórych regionach kraju
termometr pokazywał jeszcze niższe temperatury.
|
|
Na
szczęście śnieg przestał padać, wrócił przepiękny błękit
nieba, a z nim słońce próbujące podnieść temperaturę, niestety, z
mizernym skutkiem.
Po
trzech mroźnych dniach zaczęło się ocieplać. Zniknęło błękitne
niebo, znowu pojawiły się opady śniegu. Sama nie wiem co lepsze, czy
duży mróz z błękitnym niebem, czy temperatura nieco poniżej
zera i śnieg, ciągle padający śnieg... mówiąc szczerze żadna
opcja mi nie odpowiada...
Połowa
stycznia za nami. Zima nie odpuszcza. Wielkie mrozy, na szczęście,
nie wróciły. I to tyle z dobrych wiadomości.
17
stycznia... pierwszy spacer w tym roku... co za radość, i to w
pełni uzasadniona :)). Pod
koniec zeszłego roku, jeszcze przed świętami rozchorowałam się.
Katar, kaszel, bóle mięśni i stawów, do tego gardło i bardzo
silny ból głowy, że nie wspomnę o gorączce. Dolegliwości
nasilały się nocą, zwłaszcza ból głowy był tak uporczywy,
że nie pozwalał mi spać. W bardzo kiepskim stanie przeleżałam
całe święta. Koło nowego roku było nieco lepiej. Po dwóch
tygodnia zauważyłam znaczącą poprawę. Bóle stawów, mięśni
zniknęły. Niestety, kaszel, ból gardła, głowy cały czas dawał
mi nieźle popalić. I jeszcze ta bezsenność trwająca kilka
tygodni. Na szczęści jest dużo lepiej. Już drugą noc przespałam,
a sen, wiadomo, to najlepsze lekarstwo. Dzisiaj po raz pierwszy
poszliśmy na dłuższy spacer nad Wisłę. A tam czekała nas
ptasia niespodzianka.
Stado
gili, liczące co najmniej kilkanaście osobników, choć mąż
twierdzi, że było ich dużo więcej, buszowało wśród
nasion jesionu. Mówiąc szczerze pierwszy raz widziałam tak
liczną gromadkę tych ptaków.
Gile
zwyczajne to ptaki z rzędu wróblowatych
z rodziny łuszczakowatych, będące podrodziną łuskaczy. Są
nieco większe
od wróbli. Głowa jest dość duża, jej wierzch pokrywają pióra wybarwione
na czarno, oczy brązowe, dziób krótki w kształcie stożka
jest gruby i mocny. Jego czarne skrzydła z wyraźną białą pręgą
biegnącą po skosie są długie, ich rozpiętość sięga 27 cm. Nogi
brązowe, ogon
długi niebieskoczarny, a kuper biały.
Gil
zwyczajny może żyć od 15 do 17 lat.
Dymorfizm płciowy
Różnica
w zewnętrznym wyglądzie między samicą, a samcem jest bardzo wyraźna,
mimo że ptaki są
podobnej wielkości.
|
|
|
gil samica
|
gil samiec
|
|
Pierś
samicy gila zwyczajnego nie jest tak jaskrawa, jak u samca. Barwa
ta bardziej zbliżona jest do mieszanki brązu i różu. U samicy grzbiet jest brązowoszary.
Samca najłatwiej rozpoznać po jaskrawoczerwonych policzkach i piersi
oraz po niebieskoszarym grzbiecie.
Gile
zwyczajne zamieszkują tereny Europy i Azji, od Irlandii i
Portugalii po Japonię i Kamczatkę. Zimowiskami dla gili jest też
Turcja i Iran.
W Polsce występuje przez cały rok na nizinach i
pogórzach, choć nie jest on bardzo liczny. Spotkać go można w ogrodach,
parkach, sadach. Zimą pojawia się w
pobliżu
siedlisk ludzkich. W okresie lęgów gil zwyczajny znika, przenosząc
się w pobliże wody, gdzie na świerkach, jałowcach czy jodłach
buduje gniazda. Gil
zwyczajny prowadzi częściowo osiadły tryb
życia, część populacji migruje zimą w poszukiwaniu pokarmu.
Żeruje w stadach na drzewach i krzewach, zimą także na ziemi.
Poziom płochliwości zależny od
pory roku, wiosną bardzo
skryty, ostrożny, płochliwy, zimą jego zachowanie się zmienia
na korzyść obserwatorów.
Gil zwyczajny żywi się
nasionami, pąkami i młodymi pędami drzew liściastych i krzewów.
Poza tym jego dieta składa
się z suchych i mięsistych owoców, z których
wydziobuje nasiona.
|
|
|
gil samica
|
gil samiec
|
|
Gil zwyczajny nie jest zagrożony
wyginięciem, choć status liczebności światowej określa się
jako spadkowy. W Polsce gil zwyczajny jest objęta całkowitą
ochroną gatunkową. Oznacza to, że nie można go zabijać, przetrzymywać żywych
lub martwych ptaków, okaleczać, pozyskiwać i transportować
oraz niszczyć ich siedlisk. Ochrona obejmuje także ich gniazda,
schronienia, jaja i pisklęta.
Pod koniec drugiej dekady
stycznia jeszcze trochę śniegu spadło.
19
stycznia... Po nocnych opadach śniegu gałęzie drzew i krzewów
pokryła śnieżna pierzynka. Mimo, że w
styczniu śnieg był obecny cały czas, taki widok, wbrew pozorom, nie należał do częstych.
Śnieg leżał głównie na niższych roślinach i ziemi.
Podejrzewam, że głównym sprawcą tego stanu rzeczy był silny
wiatr.
Zrobiłam
kilka fotek ogródka, wrzuciłam na stronkę. Jeszcze przez
chwilę patrzyliśmy na ogródek. W pewnym momencie mąż zwrócił
uwagę na rosnącą w oddali wysoką topolę. Na jej gałęziach
zauważyliśmy mnóstwo drobnych punktów, które na pierwszy rzut
oka wyglądały jak uschnięte listki. Wróciłam do zdjęcia,
które niedawno zrobiłam (pierwsze z lewej). Był na nim fragment
tej topoli. W tym czasie mąż robił jej zdjęcia.
Światło było kiepskie, więc nie spodziewaliśmy się dobrych
fotek, ale mieliśmy nadzieję, że zidentyfikujemy tajemnicze
plamki.
Udało się.
Zagadka została rozwiązana. Na topoli siedziało stado jemiołuszek
zwyczajnych,
liczące przeszło 60 osobników.
Na
obecną porę w ogródku nie mam nic do pracy, więc czekamy
na lepsze światełko, licząc na fajne fotki ptaków, ma się
rozumieć...
Pogoda
nie najlepsza, ale i tak udało się co nieco zrobić.
Jakoś zdjęć pozostawia wiele do życzenia, to fakt, za to model
przedni :)
Przez
Park Piszczele płynie niewielki strumyk, z którego często korzystają
ptaki. Akurat tego dnia w strumyku pluskało się kilka kawek i sójka.
Po pewnym czasie sójka przeleciała na pobliskie drzewo dokończyć
toaletę. Trwało to dłuższą chwilę, ale efekt końcowy był... jakby to powiedzieć... zaskakujący,
powalający... zresztą sami popatrzcie, fotki poniżej
:).
Bohaterem
kolejnych zdjęć jest samica dzięcioła dużego. W
archiwum stronki w czerwcu 2021 znajdują
się zdjęcia młodego osobnika dzięcioła
dużego.
23
stycznia, mamy odwilż... Po
śniegu ani śladu. W dzień temperatura na plusie, do tego coraz
więcej przejaśnień. Oby tak dalej...
30 stycznia, w nocy jeszcze
niewielkie przymrozki.
|
|
Ogródek
w wiosennej szacie. Jak ja tęskniłam za tą zielenią...
|