Aktualności  Album Galeria  

 

Archiwum 

2022
2021
2020
2019
2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
2006


Rok 2023

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień


A
ktualności
 


grudzień... pada, pada śnie... zima hula na całego...

 

2 grudnia, pada śnieg, oj pada... i padać nie przestaje...

Ciężkie chmury szczelnie zakrywające niebo, sypią śniegiem bez umiaru. Temperatura w dzień nieco poniżej zera, za to w nocy spory mróz. Termometr pokazywał  nawet -10 stopni. W innych rejonach kraju odnotowano jeszcze większe spadki temperatury, bliskie -20 stopni. Wygląda na to, że śnieżna zima zostanie na dłużej...

Odśnieżanie chodnika w takich warunkach, to jak walka z wiatrakami. Dobrze, że następnego dnia opady śniegu były już mniej intensywnie.

Po dwóch dniach wreszcie przestało padać. 

Aż trudno uwierzyć jak szybko powróciło błękitne nieba. Spokojnie mogliśmy wziąć się za odśnieżanie chodnika. Większość krzewów też potrzebowała naszej pomocy w pozbyciu się nadmiaru śniegu. W zeszłym roku po tak obfitych opadach wiele drzew i krzewów miało połamane gałęzie. Mam nadzieję, że tym razem do tego nie dojdzie... w końcu wszystko w moich rękach...

Jak uporaliśmy się ze śniegiem, w ramach odpoczynku zafundowaliśmy sobie spacer. Na wszelki wypadek zabraliśmy aparat. A nuż trafi się coś ciekawego. Tym razem poszliśmy Piszczelami. Piszczele to najdłuższy wąwóz rozciągający się między starym i nowym Sandomierzem. 

Nazwa  wąwozu pochodzi od ludzkich kości - piszczeli. Legenda głosi, że należały do tatarskich najeźdźców, których Halina Krempianka, podstępępem wprowadziła w podziemia, w których zginęli.

Piszczele

Następnie minęliśmy Dworek Ojca Mateusza - gościnne zacisze dla turystów przybyłych do Sandomierza. 

Dworek Ojca Mateusza

A że Sandomierz zabytkami stoi, zaraz za dworkiem, z prawej strony, minęliśmy Kościół św. Jakuba z XIII w., jeden z najstarszych kościołów  w całości wzniesionych z cegły na terenie Polski, a nawet Europy. 

Kościół św. Jakuba

Z lewej, w oddali widać Katedrę - gotycką świątynię wzniesioną z fundacji Kazimierza Wielkiego w latach 1360 - 1382. Dalej droga prowadzi wzdłuż zamku królewskiego. A stąd, dosłownie, prosto z górki i już jesteśmy nad Wisłą. 

Katedra

Pod koniec listopada, w tym rejonie Wisły można był zobaczyć nurogęsi, gągoły i czernice. Miałam nadzieję, że wreszcie zrobimy im lepsze zdjęcia, ale niestety, akurat pogoda nie dopisała, co bezpośrednio przełożyło się na ich jakość. Dzisiaj jest zdecydowanie lepsze światło. Może tym razem nam się poszczęści.

Nad Wisłą, nie powiem, było trochę ptaków, dwie skulone, zziębnięte czaple siwe na brzegu Wisły, para nurogęsi, krzyżówki i gągoły, kormoran, niestety bardzo daleko od nas pływały. Zrobiliśmy kilka fotek, ale to nie to, na co liczyliśmy.

czapla siwa

gągoły

kormoran

Rozczarowani zdjęciami, wracaliśmy do domu, nawiasem mówiąc, tą samą drogą. Mówiąc szczerze, całkowicie straciliśmy nadzieję, że jeszcze uda nam się zobaczyć coś interesującego. W końcu dwie godziny temu szliśmy tą drogą... Nagle, w okolicy dworku usłyszeliśmy głos ptaka. Mąż od razu rozpozna jego właściciela. Wkrótce w pełnej krasie zobaczyliśmy samego śpiewaka :). To był dzięcioł zielony. Muszę przyznać, byłam pod wrażeniem wiedzy męża. Ja w zasadzie rozpoznają tylko bażanta i kosa... choć krakanie wron i gawronów też...:) Głos dzięcioła zielonego, to taki krótki chichot. Samiec odzywa się dość szybko, samica, jak u wszystkich dzięciołów, nieco wolniej. Jej głos jest cichszy i mniej ostry. 

Dzięcioł zielony często uważany jest za symbol radości życia i radości z natury, kojarzony z siłą, mądrością i równowagą. Jego pióra traktowane są jak amulet przynoszący szczęście i ochronę, a także symbolizujące przywiązanie do natury i jej piękna.

Nigdy wcześniej nie widziałam dzięcioła zielonego, nie licząc, rzecz jasna, zdjęć, filmów przyrodniczych. Ten średniej wielkości ptak, nieco większy od kosa, jeden z piękniej ubarwionych dzięciołów, zrobił na mnie wrażenie. 

dzięcioł zielony

Wreszcie trafił nam się wspaniały okaz i na dodatek mogliśmy obserwować go z odległości zaledwie kilkunastu metrów. Do tego światło momentami było dość dobre. Nic, tylko robić fotki. Szybko zorientowaliśmy się, że był jeszcze jeden dzięcioł. Po dokładnym przejrzeniu zdjęć, okazało się, że to samiec i samiczka.

Dzięcioły mają słabo zaznaczony dymorfizm płciowy. Płeć odróżnia się po barwie piór wokół kącików dzioba. Samiec ma czerwony wąs z czarną obwódką, a samica czysto czarny.

dzięcioł zielony samiec

dzięcioł zielony samica

Ptaki prowadzą dzienny tryb życia. Zamieszkują obrzeża lasów mieszanych i liściastych, można je spotkać również w pobliżu rzek, starych parkach, ogrodach. Żywią się zbieranymi z ziemi owadami, głównie różnymi gatunkami mrówek i ich larwami. Zimą rozkopuje mrowiska do głębokości nawet 1 m. Wiosną i latem zbierają mrówki także z pni drzew. Czasem zjadają też nasiona.

Pierwszego dzięcioła zauważyliśmy na drzewie. Siedział przy suchych czerwonych owocach. Bez zainteresowania oglądał je z każdej strony. W końcu przeleciał na inne drzewo. 

dzięcioł zielony samiec

Nagle zniknął z naszego pola widzenia. A że uważnie śledziliśmy jego lot, bez trudu zlokalizowaliśmy nowe miejsce. Siedział pod sosną, w rozgrzebanym śniegu. Nawiasem mówiąc, wtedy jeszcze nie znaliśmy jego jadłospisu i dość specyficznego sposobu pozyskiwania posiłku. Dzięcioł był tak pochłonięty przeszukiwaniem terenu, że całkowicie nas ignorował, a byliśmy zaledwie 5 metrów od niego. Przykucnęliśmy i w ciszy obserwowaliśmy jego poczynania, przy okazji udało nam się zrobić sporo fotek. Tylko jeden raz miałam przyjemność przebywać tak blisko ptaka. Było to nad Bałtykiem. Wrzesień 2016 rok, plaża i tylko ja i biegus krzywodzioby. Siedziałam w jego towarzystwie chyba z pół godziny, patrzyłam, podziwiałam i fotek też niemało zrobiłam :). Dłuższa obserwacja dzięcioła, poparta zdjęciami, potwierdziła fakt, że w zimie dzięcioły zielone szukające pożywienia, a konkretnie mrówek, są zdolne do rozkopania mrowisk na znaczną głębokość. 

dzięcioł zielony

Wygląda na to, że rozkopane, a raczej rozdziobane miejsce pod sosną, to aktualna stołówka pary dzięciołów zielonych. 

Przylatywały na zmianę. Jeden szukał pożywienia, drugi w tym czasie siedział na sośnie i obserwował okolice. Po pewnym czasie zamieniały się rolami. 

dzięcioł zielony samica

W ogródku mało ciekawie. Zerknęła do zeszłorocznego grudnia. Ale różnica... ile kwiatków kwitło. Mimo grudnia wyglądały bardzo dobrze. A w tym roku... szkoda mówić. Duże mrozy zrobiły swoje... Martwię się o lwie paszcze... jak sobie poradziły w te mroźne dni... Przetrwały dwie zimy, szkoda byłoby, gdyby teraz przemarzły. 

Pierwsza dekada grudnia dobiega końca, idzie odwilż... Trzeba będzie kończyć porządkowania ogródka. W sumie, to i dobrze, ruch na świeżym powietrzu zawsze jest bardzo wskazany...

Trzynastego, nawet w w grudniu jest wiosna :) 

Ociepliło się, termometr pokazuje kilka kresek na plusie. Śnieg topi się w oczach. Oj, dużo pracy nas czeka, znacznie więcej niż można było przypuszczać. Ale damy radę... na efekty trochę trzeba będzie poczekać, bo mokro okrutnie... 

I doczekaliśmy się... dwa dni bez deszczu, z odrobiną słońca, temperaturą około 10  stopni. W ogródku już od rana praca wre. W sumie dwa dni w zupełności wystarczyły na doprowadzenie ogródka do zadawalającego stanu. Teraz z czystym sumieniem mogę czekać na wiosnę.

21 grudnia, ostatni dzień kalendarzowej jesieni. 

A pogoda... jak na jesień przystało... szaro-buro, zimno, dżdżyście, no i wieje oczywiście...

Przyszła kalendarzowa zima, postraszyła śniegiem, silnym wiatrem, nawet ujemną jednostopniową temperaturą. I w zasadzie, to by było na tyle w temacie zima. 

Idzie ocieplenie, a wraz z nim święta.

Zdrowych, spokojnych świąt...

        

Aktualności  Album Galeria  

Powrót na stronę główną

Copyright H&W Krupińscy
Wszelkie prawa zastrzeżone