listopad,
dmucha, leje, a czasami grzeje...
Pierwsza
dekada listopada - pogoda daje nam popalić... silnym wiatrem,
deszczem, żeby nie powiedzieć ulewami, ale i słońcem potrafi miło nas zaskoczyć...
W
ogródku prace porządkowe sprowadzają się do koszenia trawy, która
ostatnio bardzo szybko rośnie i usuwania spadających z drzew i
krzewów liści.
Błękit
nieba, trochę chmurek, słoneczko w pełnej krasie... to
chyba już ostatnie przyjemne chwile tej jesieni... spacerek na łono
natury bardzo wskazany...
W
ogródku coraz więcej kolorów, a to za sprawą przebarwiających się
liści drzew i krzewów: perukowców, zielonego klonika, tawuł
wczesnych i japońskich, buka, berberysów, derenia, pęcherznice. W dalszym ciągu
kwitną cynie, aksamitki, bratki, lwie paszcze. Ponownie zakwitły
rudbekie, białe wrotycze. Nawet malutki różowy goździk pojawił się
w ogródku. Trawy ozdobne nadal prezentują się bardzo okazale.
Nie brakuje owoców cisów, berberysów. Między listkami
niezapominajek wyrosły brązowe grzybki.
Piękna,
słoneczna pogoda już była...
17
listopada, niebo zasnute chmurami, przelotne
opady, nieprzyjemny chłód. Temperatura z dnia na dzień niepokojąco
spada. Dzisiaj termometr pokazuje 4 stopnie. A ma być jeszcze
zimniej...
Prognoza
pogody, niestety, sprawdziła się. Już następnego dnia odczuliśmy
oddech zimy. Kilka kresek w dół zrobiło swoje. I do tego
całkowite zachmurzenie, przenikliwy wiatr, wszechobecna wilgoć...
to wszystko sprawiło, że dzień był wyjątkowo nieprzyjemny.
Ogródek najwyraźniej będzie musiał poczekać. Spacer też nie
wchodził w rachubę, bo mówiąc szczerze, w taką pogodę żadna siły nie wyciągnęłaby mnie z domu. Gorąca kawusia, jakieś super
ciacho, najlepiej tortowe w rozmiarze XXL, to zdecydowanie
najlepszy sposób na spędzenie wolnego czasu... a może szarlotka
własnej roboty i ten wspaniały zapach ciepłego ciasta... sama
nie wiem co lepsze... :)
Stopień, może dwa powyżej
zera, deszcz zamienił się w śnieg.
|
|
Długo nie padało, ale śnieg,
a raczej odrobina białego puchu w naszym ogródku na chwilę z
nami pozostała ...
Wkrótce
po śniegu pozostały jedynie krople wody.
|
|
|
klon
palmowy odm. zielonolistna
|
buk
pospolity
|
pęcherznica
kalinolistna
Luteus
|
|
|
|
berberys
|
tawuła
wczesna
|
perukowiec
|
|
|
|
pęcherznica
kalinolistna Purpureus
|
śnieguliczka
|
klon
palmowy odm. zielonolistna
|
Temperatura
z każdym dniem rośnie. Co prawda nie osiągnęła 10 stopni, ale
nawet osiem przy bezwietrznej pogodzie daje uczucie przyjemnego
ciepła. Wyszłam do ogródka, z zapałem wzięłam się za
grabienie liści, bo nie ma to jak ruch na świeżym powietrzu. Na
początku listopada część z nich zgromadziłam w ustronnym
miejscu, mając nadzieję, że w czasie zimy posłużą za
schronienie dla jeża.
Nasza trawa wreszcie zaczęła wolniej rosnąć. Widać niskie
temperatury skutecznie ją zdyscyplinowały. Było nie było, to
już ostatnia dekada listopada i nie pora na koszenie.
Po
kilku cieplejszych dniach znowu zimno. Temperatura oscyluje wokół
zera, ze wskazaniem na ujemne wartości. Powiało zimowym chłodem,
a w Tatrach już zima na całego.
28
listopada, i u nas zima się rozkręca...
|
|
Następnego
dnia zima w przepięknej odsłonie.
Termometr
pokazuje nieco poniżej zera, do tego słońce i ten błękit
nieba...
|
|
Taką
zimę to ja lubię...
Na
obecną chwilę prace porządkowe w ogródku wstrzymane. A że pogoda
dopisuje, nie ma sensu siedzieć w domu.
Dawno
nie byliśmy nad Wisłą, w okolicach Starego Portu. To tu
w marcu 2021 roku po raz pierwszy zobaczyliśmy stado wędrownych
ptaków łysek. Wcześniej, prawdę mówiąc, nie szczególnie zwracaliśmy
uwagę na ptaki. Dopiero stado łysek sprawiło, że zaczęliśmy
się nimi interesować. Już na samym początku dopisało
nam szczęście. Wkrótce zlokalizowaliśmy miejsce, w którym
gnieżdżą się kurki wodne. Tam też natrafiliśmy na średniej
wielkości czaple - ślepowrony, a także najmniejszego
przedstawiciela z rodziny czaplowatych - bączki.
|
|
Stary Port
nad Wisłą
|
|
Za każdym razem, idąc na spacer, liczyliśmy,
że zobaczymy je ponownie, że może uda się trafić
na ptaki, których jeszcze nigdy nie widzieliśmy. I często
się udawało... Nawiasem
mówiąc w Galerii
umieściłam zdjęcia ptaków, które spotykaliśmy.
W
tym roku było wyjątkowo mało ptaków. Wisła
i starorzecze opustoszało. Jedynie od
czasu do czasu udało nam się zobaczyć pojedyncze czaple białe
i siwe, kilka mew i kaczek krzyżówek, jakiś kormoran się
trafił. W połowie listopada pojawiła się para łabędzi
i kilka kormoranów i to wszystko. W głębi duszy mieliśmy nadzieję, że ptaki wrócą.
Pod koniec listopada wreszcie pojawiły się
kormorany, kaczek krzyżówki, nurogęsi,
czernice, gągoły. Do tego łabędzie z młodymi.
|
|
|
nurogęsi
|
|
|
|
gągoły i
nurogęś
|
czernice
|
łabędzie
|
|
|
|
łabędzie
i gągoły
|
nurogęsi
|
sroka
|
|
|
|
sroka
|
kormorany
i łabędzie
|
łabędzie
|
|
|
|
kaczki
krzyżówki
|
|
|
|
czapla
siwa
|
czernice
|
kormorany
i łabędź
|
Naszą
uwagę przyciągnął duży ptak siedzący w gąszczu gałęzi na
wysokim drzewie. Nawet z daleka widać było, że to drapieżnik. Na niebie
widzieliśmy jeszcze trzy takie okazy. To najprawdopodobniej
bieliki. Niestety kiepskie światło, odległość (około 300m)
i sprzęt nie pozwoliły zrobić lepszej fotki. Dla upamiętnienia
ich obecności, mimo wyraźnego sprzeciwu męża ;), postanowiłam
je zamieścić. W końcu nie co dzień widzi się takie ptaki.
Jakiś czas temu moja koleżanka widziała je w tym samym miejscu,
tj. w rejonie Gór Pieprzowych. Następnego dnia byliśmy w tamtej
okolicy, ale ich nie było. Jeszcze kilka dni z rzędu
uzbrojeni w lornetkę i aparat odwiedzaliśmy te miejsca, mając
nadzieję na fotkę, niestety bez powodzenia.
Dopiero
teraz udało się je zobaczyć. Szkoda, że zdjęcia nie
wyszły... Na szczęście mieliśmy też lornetkę, dzięki
niej łatwiej było obserwować ptaki.
|
|
|
bielik
|
|
|