czerwiec... uff
jak gorąco...
Czerwiec,
upalne lato z temperaturami powyżej 30 stopni. Żar
leje się z nieba. Nawet w ogródku trudno posiedzieć... Ciężko
cokolwiek zrobić. W zasadzie ograniczam się do koszenia
trawy. A
w ogródku pachnące piwonie, różaneczniki, irysy, czosnki
ozdobne, goździki, chabry, orliki, przetaczniki...
Upały
nie odpuszczały. Postanowiliśmy od nich trochę odpocząć. A
gdzie... najlepiej w Tatrach.
Jak
widać, pogoda zróżnicowana, ale upałów nie było... he he Zrobiliśmy,
rzecz jasna, zdjęcia kwitnącym pięknościom
tatrzańskiej flory.
Tatry,
ech, te Tatry, takie piękne, majestatyczne,
urokliwe, ciągle chce się do nich wracać...
Powrót
do domu, do upałów nieunikniony...
Podczas
naszej nieobecności było tak gorąco, że
termometr odkleił się od framugi okna, spadł na parapet i przy okazji stłukł się. Czekały na nas jeszcze inne wątpliwe atrakcje. W trawie pojawiła
się duża ilość trawicy. Na dodatek dwie śliwy całe oblepione
mszycami, a przecież pryskaliśmy... Żeby tego było mało, w ogródku
grasowała plaga
komarów. Zrobienie czegokolwiek w takich warunkach było wyjątkowo
uciążliwe.
Od
dłuższego czasu zastanawialiśmy się co zrobić ze śliwami. Na
wiosnę obficie kwitą, wyglądają przepięknie. Kwiaty dawały
nadzieję na owoce. I w zasadzie na nadziei się kończyło. Owoców było mało. W
zeszłym roku w końcu wycięliśmy jedną śliwę. Szkoda było
nam usunąć wszystkie. Ale teraz, widok śliw w takim stanie całkowicie rozwiał
nasze wątpliwości. Postanowiliśmy pozbyć się ich jak
najszybciej. A trawica... co roku z nią
walczą, ale jakoś mało skutecznie...
21
czerwca - chwilowo pożegnaliśmy przepiękny błękit
nieba... uff co za ulga...
|
|
Okres
z pochmurnym niebem, deszczem trwał tak krótko, zdecydowanie za krótko...
Wróciły tropiki...
Temperatura w cieniu znacznie przekroczyła 30 stopni. Za to w słońcu
termometr wskazywał maksimum swoich możliwości - 50 stopni. A
ile było faktycznie... Na wszelki wypadek zabrałam nowy
termometr do domu. Więcej stopni nie pokaże, a stłuc się może...
|