wrzesień trochę
lata, trochę jesieni...
Zanim
o ogródku, kilka fotek z przełomu sierpnia i września znad
morza.
Przełom
sierpnia i września - wreszcie upragniony wakacyjny wyjazd. Już
od dłuższego czasu planowaliśmy pojechać w Tatry. O tej porze
Czerwone Wierchy są wyjątkowo urokliwe. Mieliśmy na oku jeszcze
inne szlaki w Tatrach Wysokich. Niestety, tragiczne wydarzenia na Giewoncie
spowodowane wyładowaniami atmosferycznymi, jak również
zapowiedzi burzowych warunków na kolejne dni sprawiły, że nasze
plany uległy zmianie.
Summa
summarum góry zamieniliśmy na morze. Przygotowani
na długie górskie wędrówki, już pierwszego dnia wybraliśmy
się na kilkunastokilometrowy spacer brzegiem morza.
Wydawałoby się,
że chodzenie na takie dystanse po "równym" to bułka z
masłem. Owszem, nie mówię, że nie, bo w końcu
nad głowami błękit nieba, grzejące i opalające słońce, od
morza przyjemny chłód, pod stopami wilgotny piasek. Czego chcieć więcej...
no właśnie... piasek... już po kilku
kilometrach zaczynał dawać się we znaki...
|
|
Pogoda wyśmienita.
Do tego puste plaże...
...może
nie wszędzie, ale warto przejść się brzegiem morza
nieco dalej.
|
|
O
tej porze na pewno znajdzie się kawał pięknej, pustej plaży.
W
bezwietrzną pogodę w zasadzie cały czas spacerowaliśmy
brzegiem morza. Przy okazji robiliśmy zdjęcia.
Naszym
ulubionym
tematem nadmorskiego krajobrazu są mewy.
Gdy
mocniej wiało, na plażę zabieraliśmy parawan i
wylegiwaliśmy się na słońcu. Zawsze to jakaś odmiana, zwłaszcza,
że wiejący wiatr oferował dodatkowe atrakcje.
|
|
W
zaciszu parawanu oglądaliśmy spektakularne
popisy windsurferów i kitesurferów na wzburzonym morzu.
Popołudniami
i wieczorami chodziliśmy nad zatoką.
I
jeszcze biegusy i mewy...
Czas mija nieubłaganie.
To
już ostatni dzień nad morzem. Szkoda... Żal wyjeżdżać...
Do zobaczenie Bałtyku... mam nadzieję, że za rok znowu
tu zajrzymy... Pora
wracać do domu...
|
|
Połowa
września.
A
ogródek... ma się całkiem nieźle. W zasadzie tylko trawa wymaga
natychmiastowego koszenia. Po
koszeniu dużo lepiej...
Żeby
nie było tak zielono, trochę kwiatków... O
tej porze kwiatków jak na lekarstwo. Jedyni białe smagliczke
nadmorska tworzące duże kobierce pachnących, drobnych kwiatuszków
prezentuje się okazale. Również różowym rozchodnikom nie można
odmówić obfitości kwiatów. Pozostałe rośliny kwitną dużo słabiej,
żeby nie powiedzieć mizernie.
Jest
trochę nagietków. Jeszcze parę lat temu zajmowały one dużą część
zachodniej rabaty. Były wyłącznie
pomarańczowe. Obecnie kwitną tylko żółte. Wcześniej żółte
nagietki należały do rzadkości. Oczywiście, bardzo chciałam
je mieć. Myślę, że nie tylko ja... Pomarańczowe były
takie pospolite. A teraz, trudno w jakimkolwiek ogródku natrafić
na nie. W jednym miejscu dostrzegłam kilka pomarańczowych
kwiatków, ich nasionka rozsiałam w naszym ogródku i czekam... Jesienią
zawsze szukam kwiatków, które są charakterystyczne dla wcześniejszych
pór roku, zwłaszcza wiosennych. Parę dni temu, ku mojemu
zadowoleniu znalazłam fiołka wiosennego... Na jego widok zatęskniłam
za wiosną... Kwiaty różanecznika białego kwitnące jesienią,
też miła niespodzianka. Są pojedyncze barwinki, pięciorniki
Tonga, tojeść kropkowana, bratki, uczepy złociste, budleja,
kleome cierniste. Pięknie powtórzył kwitnienie rozwar biały.
Nawet szczypiorek zakwitł.
|