Aktualności  Album Galeria Kontakt

 

Archiwum 

2018
2017
2016
2015
2014
2013
2012
2011
2010
2009
2008
2007
2006


Rok 2019

Styczeń
Luty
Marzec
Kwiecień
Maj
Czerwiec
Lipiec
Sierpień
Wrzesień
Październik
Listopad
Grudzień


A
ktualności
 


wrzesień trochę lata, trochę jesieni...

 

Zanim o ogródku, kilka fotek z przełomu sierpnia i września znad morza. 

Przełom sierpnia i września - wreszcie upragniony wakacyjny wyjazd. Już od dłuższego czasu planowaliśmy pojechać w Tatry. O tej porze Czerwone Wierchy są wyjątkowo urokliwe. Mieliśmy na oku jeszcze inne szlaki w Tatrach Wysokich. Niestety, tragiczne wydarzenia na Giewoncie spowodowane wyładowaniami atmosferycznymi, jak również zapowiedzi burzowych warunków na kolejne dni sprawiły, że nasze plany uległy zmianie.

Summa summarum góry zamieniliśmy na morze.  Przygotowani na długie górskie wędrówki, już pierwszego dnia wybraliśmy się na kilkunastokilometrowy spacer brzegiem morza. 

Wydawałoby się, że chodzenie na takie dystanse po "równym" to bułka z masłem. Owszem, nie mówię, że nie, bo w końcu nad głowami błękit nieba, grzejące i opalające słońce, od morza przyjemny chłód, pod stopami wilgotny piasek. Czego chcieć więcej... no właśnie... piasek... już po kilku kilometrach zaczynał dawać się we znaki...

Pogoda wyśmienita. Do tego puste plaże... 

...może nie wszędzie, ale warto przejść się brzegiem morza nieco dalej. 

O tej porze na pewno znajdzie się kawał pięknej, pustej plaży. 

W bezwietrzną pogodę w zasadzie cały czas spacerowaliśmy brzegiem morza. Przy okazji robiliśmy zdjęcia. 

Naszym ulubionym tematem nadmorskiego krajobrazu są mewy.

Gdy mocniej wiało, na plażę zabieraliśmy parawan i wylegiwaliśmy się na słońcu. Zawsze to jakaś odmiana, zwłaszcza, że wiejący wiatr oferował dodatkowe atrakcje. 

W zaciszu parawanu oglądaliśmy spektakularne popisy windsurferów i kitesurferów na wzburzonym morzu.

Popołudniami i wieczorami chodziliśmy nad zatoką.

I jeszcze biegusy i mewy... 

 Czas mija nieubłaganie.

To już ostatni dzień nad morzem. Szkoda... Żal wyjeżdżać...
Do zobaczenie Bałtyku... mam nadzieję, że za rok znowu tu zajrzymy...

Pora wracać do domu...

Połowa września.  

A ogródek... ma się całkiem nieźle. W zasadzie tylko trawa wymaga natychmiastowego koszenia. 

Po koszeniu dużo lepiej...

Żeby nie było tak zielono, trochę kwiatków...

O tej porze kwiatków jak na lekarstwo. Jedyni białe smagliczke nadmorska tworzące duże kobierce pachnących, drobnych kwiatuszków prezentuje się okazale. Również różowym rozchodnikom nie można odmówić obfitości kwiatów. Pozostałe rośliny kwitną dużo słabiej, żeby nie powiedzieć mizernie. 

Jest trochę nagietków. Jeszcze parę lat temu zajmowały one dużą część zachodniej rabaty. Były wyłącznie pomarańczowe. Obecnie kwitną tylko żółte. Wcześniej żółte nagietki należały do rzadkości. Oczywiście, bardzo chciałam je mieć. Myślę, że nie tylko ja... Pomarańczowe były takie pospolite. A teraz, trudno w jakimkolwiek ogródku natrafić na nie. W jednym miejscu dostrzegłam kilka pomarańczowych kwiatków, ich nasionka rozsiałam w naszym ogródku i czekam...

Jesienią zawsze szukam kwiatków, które są charakterystyczne dla wcześniejszych pór roku, zwłaszcza wiosennych. Parę dni temu, ku mojemu zadowoleniu znalazłam fiołka wiosennego... Na jego widok zatęskniłam za wiosną... Kwiaty różanecznika białego kwitnące jesienią, też miła niespodzianka. Są pojedyncze barwinki, pięciorniki Tonga, tojeść kropkowana, bratki, uczepy złociste, budleja, kleome cierniste. Pięknie powtórzył kwitnienie rozwar biały. Nawet szczypiorek zakwitł.

 

    

Aktualności  Album Galeria Kontakt

Powrót na stronę główną

Copyright H&W Krupińscy
Wszelkie prawa zastrzeżone